Zobacz temat - Pamięta ktoś gumę TURBO?
 
Forum Klubu ROVERki.pl

Offtopic - Pamięta ktoś gumę TURBO?

Mayson - Sob Gru 12, 2009 11:30
Temat postu: Pamięta ktoś gumę TURBO?
Ja pamiętam przełom lat `80 i `90 - żarliśmy z kumplami tej gumy na pęczki :lol: Uzbierałem 3 pełne serie! I ta pamiętna niekonsekwencja tureckiego wytwórcy owej gumy; BMV zamiast BMW, raz pisali VW, raz Volkswagen, a zdarzyło się też Voltswagen; tudzież Toyota Subra czy Honda Legent :)

Wymieniałem się listownie z kuzynem mieszkającym 550km ode mnie, do dziś mam te listy; treść była przeciekawa: "Cześć Tomcio, tu Wiktorcio. U mnie wszystko po staremu, a teraz interesy. Z wymiany przybyły mi numery: 51,56,58,68.... a więc mam już 51,52,53,54,55...... wysyłam Ci te co mam podwójne 67,69,75,77.... Czekam na list, pozdrowienia dla całej rodziny. Pa - Wiktorcio", a odpowiedź kuzyna była bardzo podobna, wręcz zmieniały się tylko numery i kolejność imion: "Cześć Wiktorcio, tu Tomcio ...(...)... Pa - Tomcio" :lol:

heh... teraz czas na słynne: "to były czasy" :lol:

Polecam w szczególności obrazki nr: 17, 161, 176, 191, 207, 472, 525
http://www.turbokent.gsi.pl/super.html

DawidNB - Sob Gru 12, 2009 11:34

Mayson, oj pamiętam ;) i ogólną psychozę że powodowały raka
bociannielot - Sob Gru 12, 2009 11:34

ja jestem pod wrazeniem 174 :shock: to powaga byl prototyp laguny :?: niezle odeszli od konceptu
funfel - Sob Gru 12, 2009 11:35

turbówki ;] hah no zajebiste byly ;) tez zbieralem te "historyjki" czy jak sie to tam nazywalo ;) smak gumy tez byl zajebisty ;] Jak by byly jeszcze produkowane pewnie bym kupowal;]
SeevS - Sob Gru 12, 2009 11:43

a 191 ? PROTOTYP Rover Bravo ? :)


Mayson - Sob Gru 12, 2009 11:58

funfel napisał/a:
Jak by byly jeszcze produkowane pewnie bym kupowal

Produkowane chyba są, tylko w Polsce ich nie ma :/
SeevS napisał/a:
a 191 ? PROTOTYP Rover Bravo ?

To wygląda na prototyp 200-ki... (?)

[ Dodano: Sob Gru 12, 2009 11:58 ]
DawidNB napisał/a:
i ogólną psychozę że powodowały raka

Tak, a ponoć to zwykła bujda była. Zresztą, gdyby powodowałą raka, to już bym nie żył, tyle tego zjadłem :lol:

MaReK - Sob Gru 12, 2009 13:17

Rowniez pamietam :)
Szczeki mi sie tak wyrobily, ze moglbym stawac do walki z pitbulem :)

Tez mialem tych historyjek od groma. Nawet do tego stopnia mialem faze,
ze podklejalem je na kartoniku, owijalem folia - celofanem ;)
A potem na lekcjach gralem i placz byl i zgrzytanie zebow jak wpadlo w rece nauczyciela ;)

Najlepsza historia jaka pamietam z gumami turbo, to kolega, ktory wykradl mamie cichaczem jakis gruby pieniadz, poszedl do sklepu kupil dwie pelne paczki gum turbo. O ile historyjki nie dal nikomu zadnej, tak gumami cale podworko sie zajadalo :)

Co do raka... moze go mam :) Zjadlem tego tyle, ze moglbym swiecic, albo chodzi do tylu :)

Pozdrawiam,

kasjopea - Sob Gru 12, 2009 13:19

Niesmaczne były, fuj :razz: :wink:
Joa - Sob Gru 12, 2009 13:32

e tam niesmaczne.. one wcale nie musialy byc super dobre, wazne byly historyjki :D
zreszta jak turbo to i donald sie od razu przypomina ;)

MaReK - Sob Gru 12, 2009 13:33

Wlasnie, ze nie !
Turbacze byly zajebiste. Brzoskwiniowe i soczyste takie... sama chemia, ale naprawde spoko ;)

Pozdrawiam,

Joa - Sob Gru 12, 2009 13:34

MaReK napisał/a:
Brzoskwiniowe i soczyste takie... sama chemia, ale naprawde spoko ;)

a teraz biedne dzieci co maja, bezcukrowy orbit :D

MaReK - Sob Gru 12, 2009 13:35

Chcemy TURBO! Chcemy TURBO! :)
kasjopea - Sob Gru 12, 2009 13:38

Zjedliśmy w młodości tyle konserwantów i innego świństwa, że nic nas nie powinno ruszać :lol:

Donaldy też były niedobre :razz:

Joa - Sob Gru 12, 2009 13:43

no Kasjo.. ;)
to moze chociaz "kulki"? :D

MaReK - Sob Gru 12, 2009 13:43

kasjopea napisał/a:

Donaldy też były niedobre :razz:

Masz spaczony gust! Albo wstyd Ci przyznac, ze nigdy nie jedlas donadlow ;P :rotfl:

praktis - Sob Gru 12, 2009 13:50

kasjopea napisał/a:
Donaldy też były niedobre


Bluźnisz :razz: :lol:

kasjopea - Sob Gru 12, 2009 13:54

Jadłam, kupowałam w pewexie :razz:
Perez - Sob Gru 12, 2009 14:12

Je mozna bylo jupic w normalnym kiosku i chociaz jestem mlody to gumy Tubro jak i Donaldy tez przezylem.
Remigiusz - Sob Gru 12, 2009 15:42

kasjopea napisał/a:
Jadłam, kupowałam w pewexie :razz:


hehe.. skąd ja to pamietam gdzie to jeszcze mam ale te obrazki z gumy Turbo

MaReK - Sob Gru 12, 2009 18:15

No nie perez... o ile gumy TURBO mozna bylo dostac w byle spozywaczaku, obok oranzadek w proszku :) To duzo wczesniej donaldowki przywoizli albo wujkowie zza zachodniej granicy, albo wlasnie jak Kasjo pisze z PEWEXu.

Pozdrawiam,

Ps.
Mi jeszcze ojcie z RFNu :) Przywozil haribo wszelkiej masci.
Toc przeciez bylem krolem podworka i bylem wszystkich najlepszym kolega :rotfl: ;)

kasjopea - Sob Gru 12, 2009 18:50

Z RFN miałam pierwsze białe wranglery. Wszystkie laski w szkole mi zazdrościły :mrgreen:
staf - Sob Gru 12, 2009 18:51

....a ja salamandry :grin:
TIGER - Sob Gru 12, 2009 19:00

Oj pamiętam jak się grało tymi historyjkami. Kto więcej miał kucy i km/h to wygrywał :mrgreen: Ale też pamiętam jak się zbierało nalepki z oranżady to był szał :jupi:
Mayson - Sob Gru 12, 2009 20:06

kasjopea napisał/a:
Niesmaczne były, fuj

Jak możesz! Jakbym wiedział gdzie, to znów bym kupował na pęczki :D Jak Marek pisał; sama chemia ale przepyszne - i Donald mniam... pamiętam gdy w latach `80 ojciec wracał nad ranem z dyżuru z WZWETu i zawsze miałem po śniadaniu długie foliowe opakowanie Donalda (chyba 6 sztuk w tym blisterku było) i też byłem najlepszym kolegą na podwórku :lol: Królem się bywało też, gdy od znajomych właśnie to Haribo dostawaliśmy, albo cukierki Geisha Fazera - luuuudzie, sen o Zachodzie kwitł w pełni wśród pokolenia dzieci przymusowo żerujących na czekoladopodobiźnie :twisted:

Oranżadki w proszku też się kupowało ale nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek ktokolwiek ją rozpuszczał w wodzie - to się po prostu poślinionym palcem zżerało :lol:

Kurde, to były czasy - pamiętam, że w 1988 albo 9 roku u mnie chleb kosztował 610zł :grin: a w 1990 weszły Snickersy i Marsy, to wydałem całe oszczędności na te batony - miałem w sumie ponad 20 sztuk i poszły tego samego dnia heh :lol:

[ Dodano: Sob Gru 12, 2009 20:06 ]
Jeszcze były gumy FINAL i LAZER - pierwsze z piłkarzami, drugie o wojskowych samolotach (chyba;) )

Raptile - Sob Gru 12, 2009 21:14

Oj jadło się ten wynalazek :D . Kupowało się go dla obrazka a nie dla gumy :)
MaReK - Sob Gru 12, 2009 22:09

Final pamietam, fazera juz nie :)
Ale final jakoscia i smakiem do trubo o wygladzie kostki domino i dwoch podluznych koleinach niczym obecne polskie drogi, nie dorastal ;)

Pamietam te zgrzewki donaldowek. Tez dostawalem od zaprzyjaznionej z dolu sasiadki.
Nie wiem skad ona to brala, ale byla zona znanego lekarza - laryngologa i syna za granicą naszego państwa :)

Oranzadki w proszku tez byly spoko. Najbardziej smakowaly mi takie sliskie, trojkatne.
Potem byla lemoniada w folii i ze slomka :)

Pamietam jak chodzilem po mleko do sklepu na rogu. Raptile teraz zna ten sklep pod szyldem ABSBEST, ale kiedys byla tam malutka dziupla i taka sympatyczna starsza pani ;) No i to mleko... chude z zielonym kapselkiem, tluste ze zlotym :)

A co najlepsze. Wtedy chodzilo sie umorusanym po uszy. Brudne rece, picie z tej samej butelki. Picie surowej wody z kranu i co? I bylismy zdrowi. A teraz dzieci wypieszczone wychuchane, jakies ADHD, jakies wady postawy... matko! Kiedys tego nie bylo i bylo zajebiscie ;) Ja chce tam wrocic - przynajmniej na poziomie problemow tego gowniarza jakim bylem ;)

Pozdrawiam,

Raptile - Sob Gru 12, 2009 22:20

MaReK, Teraz tam jest Żydowski sklep ceny z kosmosu ;]
kasjopea - Sob Gru 12, 2009 22:29

Przypomnijcie sobie ten temat http://forum.roverki.eu/v...der=asc&start=0
Szczególnie polecam filmik z pierwszego postu oraz Stronę Kultową, do której link tam wkleiłam.

Raptile napisał/a:
MaReK, Teraz tam jest Żydowski sklep ceny z kosmosu
tzn. właściciel jest Żydem? ;>
Joa - Sob Gru 12, 2009 22:38

MaReK napisał/a:
Oranzadki w proszku tez byly spoko.

:ok: a jak wspominac oranzadki (pamietam w kolorowych torebkach i w slomkach), to i vibovit, ktory jadalo sie rowniez na sucho :)
pamietam tez kolorowe galaretki-zelki (w sumie nie wiem jak to okreslic) w malych plastikowych pudeleczkach tloczonych w rozne ksztalty :D

Mayson napisał/a:
Jeszcze były gumy FINAL i LAZER - pierwsze z piłkarzami, drugie o wojskowych samolotach (chyba;) )

kompletnie nie kojarze gum, ale obrazki z samolotami jakimis chyba byly :hm:

funfel - Sob Gru 12, 2009 22:54

Heh, to ze starych rzeczy przypomina mi sie tez domowej roboty woda gazowana. Kupowalo sie naboje z gazem i "gazowalo wode";] Mam chyba na chacie jeszcze taki wynalazek ;] dobre byly tez wafelki "kukuruku" kosztowaly 2tyś ;) i bylo "kukuruku jest chrupiące i kosztuje 2 tysiace" i dalej jakies rymowanki do tego.
MaReK - Sob Gru 12, 2009 22:58

Kukuruku to jest nowe cudo z masy kakaowej ;)
Byly tez takie... ale to bylo juz chyba pozniej :)

A co do wody gazowanej. Sam latalem po syfony itp.
Mielismy naboje dokupowane i potem byl szpan ze mamy w chacie wode gazowana.

kasjopea - Sob Gru 12, 2009 23:07

Ja pamiętam blok czekoladowy. Bambo się nazywał czy jakoś tak, w każdym razie na etykietce był mały murzynek.
witgut - Sob Gru 12, 2009 23:28

a tą gierkę kto pamięta: http://kultowa.korbatz.com/nu_pagadi.swf
Konix - Sob Gru 12, 2009 23:28

I paluszki słone "Społem" , takie grube z dużymi kryształkami soli. Tylko takie można było kupić i były najlepsze. Później zaczęli sprzedawać też inne, ale były dużo gorsze.
Joa - Sob Gru 12, 2009 23:34

witgut napisał/a:
a tą gierkę kto pamięta: http://kultowa.korbatz.com/nu_pagadi.swf

no jak nie jak tak :) mialam jeszcze wyscigowki i kaczki, ile ja kartonow przegrzebalam na strychu zeby to znalezc- niestety bez rezultatow :(

Brt - Sob Gru 12, 2009 23:40

witgut napisał/a:
http://kultowa.korbatz.com/nu_pagadi.swf

łoooo no przecież :lol: to była jazda heheh a nie jakieś need for speed :lol: ehhh to były czasy heheh :)

walkie - Sob Gru 12, 2009 23:50

kukuruku
http://www.youtube.com/watch?v=5SfIbssASD8

turbo
http://www.youtube.com/wa...feature=related

chętnie cofnęłabym czas :)

MaReK - Nie Gru 13, 2009 00:08

http://lauztuvas.wordpres...-buy-turbo-gum/ kupuujemy ;D ?
Mayson - Nie Gru 13, 2009 10:23

MaReK napisał/a:
Potem byla lemoniada w folii i ze slomka

Taaak, zółty słodko-kwaśny płyn w folii - po lekcji W-F wszystkie znikały ze szkolengo sklepiku ;]
MaReK napisał/a:
Wtedy chodzilo sie umorusanym po uszy. Brudne rece, picie z tej samej butelki. Picie surowej wody z kranu i co? I bylismy zdrowi

Ja mieszkałem obok jeziora i często z niego piłem wodę, jak nie chciało się iść do domu :lol: Póki co żyję ;]
MaReK napisał/a:
teraz dzieci wypieszczone wychuchane, jakies ADHD, jakies wady postawy... matko! Kiedys tego nie bylo i bylo bardzo fajnie

Moim zdaniem te dysleksje, adhd i reszta, zostały wymyślone na potrzeby usprawiedliwienia luk w wychowaniu przez rodziców. Jeśli rodzic nie daje dziecku książki, to dziecko nie ma "zmysłu ortografii", czy umiejętności budowania ładnych zdań. Jeśli w 3-m roku życia dziecko siedzi już przy kompie, to napewno będzie tłuste, z wadą postawy i alergiami, w okularach. Dawniej od małego biegało się na dworze prawie non-stop, dzieci były silne, rozwinięte i zdrowe. Byłą czas na podwórko i czas na naukę. Alergia? Przypadłość cywilizacyjna naszych czasów. Niestety daliśmy się światu zwariować... i raczej będzie coraz gorzej - ja się bardzo cieszę, że mogłem dorastać w czasach, kiedy elektroniki prawie nie było ;]
kasjopea napisał/a:
Przypomnijcie sobie ten temat http://forum.roverki.eu/v...der=asc&start=0
Szczególnie polecam filmik z pierwszego postu oraz Stronę Kultową, do której link tam wkleiłam.

Temat po roku wrócił jak bumerang :D Znaczy każdy lubi powspominać :) Fajna stronka - wiele rzeczy sobie dzięki niej przypomniałem! I ten filmik od MUNDEK też wypasiony i bardzo prawdziwy!
Joa napisał/a:
to i vibovit, ktory jadalo sie rowniez na sucho

Oooo! Właśnie :D Były jeszcze takie słodkie tabletki, już nie pamiętam ich nazwy...
funfel napisał/a:
Heh, to ze starych rzeczy przypomina mi sie tez domowej roboty woda gazowana. Kupowalo sie naboje z gazem i "gazowalo wode";]

Hehe, też mieliśmy syfon z nabojami :)
MaReK napisał/a:
Kukuruku to jest nowe cudo z masy kakaowej

Tu jest cała pioseneczka, co leciała w reklamie: :grin:
http://www.youtube.com/watch?v=FNEoyiFLGKs
Albo reklama STAR FOODS, snaki. Fajnie tam wygląda młody Chałturnik :lol:
http://www.youtube.com/wa...feature=related
witgut napisał/a:
a tą gierkę kto pamięta

Ja miałem kilka wersji - z kiełbaskami, z ośmiornicą, z jajkami i wyścigówka; a były jeszcze inne :) Albo gry telewizyjne - podłączało się pod tv, 2 prymitywne dżojstiki, spartańska obudowa, metalowe suwaki i jakieś 100 prymitywnych gierek :lol: Ale się w to łoiło! Póki nie weszły komosy i atari, a potem amigi. Chociaż peceta mieliśmy już w 1994r 486DX2 66MHz hehe, to była maszynka...
MaReK napisał/a:
http://lauztuvas.wordpres...-buy-turbo-gum/ kupuujemy ?

Kurde, te na zdjęciu już po terminie, ale gdyby ktoś był chętny na nowe - to się piszę :twisted:

MaReK napisał/a:
Ja chce tam wrocic - przynajmniej na poziomie problemow tego gowniarza jakim bylem

Tak se stanąłem przed lustrem, ogarnął mnie melancholijny nastrój i zacząłem się zastanawiać, gdzie podział się ten mały szczeniak, gdzie ta beztroska, gdzie te głupawki...? W lustrze prawie 30-letni, ździebko otyły facet, który zaraz sam będzie miał dzieciaka...

I wtedy podkręciłem wąsa, zrobiłem kretyńską minę, wypiąłem się i puściłem bąka :rotfl:

Jak już się uspokoiłem, skończyłem rechotać i wytarłem łzy, to spokojnie poszedłem robić codzienne pierdoły, bo uświadomiłem sobie, że ten dzieciak nadal tam jest, tylko przykryty grubszą warstwą tłuszczu i konwenansów. No i potrzeba co prawda impulsu, żeby go wydobyć (albo procentami czasem mu troszki pomóc :twisted: ) ale on tam siedzi; skubany :grin:

[ Dodano: Nie Gru 13, 2009 10:23 ]
Kurcze - a pamięta ktoś taki krem czekoladowy a`la Nutella z lat `80 z wiewiórką na słoiku? Pamiętam, że zawsze marudziłem żeby mama to kupiła ale nie mogę przypomnieć sobie ani nazwy ani wylądu....

Były jeszcze takie soki BILLY SUN`S QUICK jeśli dobrze piszę, firma COMINDEX (?) ale to już`90.

grembi - Nie Gru 13, 2009 10:40

Mayson napisał/a:
Dawniej od małego biegało się na dworze prawie non-stop, dzieci były silne, rozwinięte i zdrowe.


Ta dokładnie. Może nie jestem, aż tak stary ale za moich czasów to wszystkie boiska do nogi były zajęte i ciągle walczyliśmy z innymi podwórkami kto ma w danej chwili grać ;] Każde jedno mimo iż ulokowane było na jakimś trawniku to trawy na nim nie było ;] A teraz na tych samych boiskach to bramek nie widać bo porosły jakieś chaszcze a nawet i drzewa. Teraz dzieciaki też grają w noge ale niestety na kompie ;/

MaReK - Nie Gru 13, 2009 11:19

Mayson napisał/a:
Kurcze - a pamięta ktoś taki krem czekoladowy a`la Nutella z lat `80 z wiewiórką na słoiku?

Polskiego to nie pamietam, ale wiem ze oprocz nutelli znany byl w Polsce NUGAT i to on mial wlasnie takie obrazki na sloiku...
Mayson napisał/a:
I wtedy podkręciłem wąsa, zrobiłem kretyńską minę, wypiąłem się i puściłem bąka

Ja to robie codziennie, tylko wasa nie mam ;)
Mayson napisał/a:
bo uświadomiłem sobie, że ten dzieciak nadal tam jest, tylko przykryty grubszą warstwą tłuszczu i konwenansów.

Dokladnie. Ja tam prawie wcale emocjonalnie nie doroslem ;)
Gdyby sie znalazlo kilku chetnych to poszedlbym sie bawic w wojne - nawet na patyki - pogralbym w pilke na hali lub boisku, albo pogralbym z kumplami w gre RPG na papierze i w wyobrazni ;)

Pozdrawiam,

Mayson - Nie Gru 13, 2009 12:13

MaReK napisał/a:
Polskiego to nie pamietam, ale wiem ze oprocz nutelli znany byl w Polsce NUGAT i to on mial wlasnie takie obrazki na sloiku...

Co bym w google nie wpisał, nic nie wyskakuje na grafice - to będzie chyba pierwszy produkt PRL, który został zapomniany ;)
MaReK napisał/a:
Ja to robie codziennie, tylko wasa nie mam

Nie gol się! 10-15min więcej każdego dnia dla siebie ;)
MaReK napisał/a:
Ja tam prawie wcale emocjonalnie nie doroslem

No to napewno zauważyłeś, że życie idzie łatwiej dzięki temu :smile: A moja teściowa nie może pojąć, dlaczego córka wyszła za duże dziecko, które przy rodzinnych dyskusjach zawsze coś palnie i rechocze (i psuje im nastrój powagi :taa: ), a w kościele robi miny i chichra pod nosem :lol:
Dzięki Bogu córuś nie wdała się w mamusię :wink: :cool:

Brt - Nie Gru 13, 2009 12:25

Mayson napisał/a:
Dzięki Bogu córuś nie wdała się w mamusię ;) :cool:

:lol:

MaReK - Nie Gru 13, 2009 12:29

http://www.allegro.pl/ite...my.html#gallery
Kto chce? Zostalo ostatnie 100 szt. ;)

Mayson napisał/a:
Co bym w google nie wpisał, nic nie wyskakuje na grafice - to będzie chyba pierwszy produkt PRL, który został zapomniany ;)

W ogole go nie kojarze ;) Moja mama tez nie ;)

Mayson napisał/a:
Nie gol się! 10-15min więcej każdego dnia dla siebie ;)

Potrafie tydzien wytrzymac. Potem to wygladam jakby ktos w gowno zapalek nawtykal ;)
Morda mnei swiedzi, robia mi sie jakies krostki... fuj, musze sie golic ;)

Mayson napisał/a:
No to napewno zauważyłeś, że życie idzie łatwiej dzięki temu

Cos w tym jest. Moj sposob na problemy to nieustajace poczucie humoru ;)
Wali sie, pali mnie sie morda smieje... Moze jestes pie...niety, ale takiemu latwiej zyc ;)

W czasach liceum, to juz pozniej duzo niz typowy PRL zarlem na potege gumy CETNERSHOCK :)

Pozdro,

kasjopea - Nie Gru 13, 2009 12:32

Mayson, fajny gość z Ciebie :*

A kto jadł chleb z cukrem? :oops:

MaReK - Nie Gru 13, 2009 12:36

Z cukrem nie jadlem, nawet plackow ziemniaczanych nigdy nie sprofanowalem smietana czy cukrem. Zawsze slone, slone i jeszcze raz slone ;)

Goracy chleb z piekarni obok domu byl zawsze rano.
Babcia lub mama kroily mi kromke i smarowaly maslem, a na to ja
nawalilem sobie papryki mielonej i soli :)

Visolvit i Vibovi szedl na paczki :)
Witamine C gryzlem. Galaertki w proszku byly zajebiste.
Grube ziarna zelatny, kwasku cytrynowego itp.
Teraz sa jakies maczki.

Delicje byly w takim foliowym opakowaniu. Byly duzo lepsze niz te teraz ;)

A najbardziej nie lubilem krupniku ;)

kasjopea - Nie Gru 13, 2009 12:38

MaReK napisał/a:
A najbardziej nie lubilem krupniku
haha, zupa z zębami, jak to mój brat mówił :lol:
walkie - Nie Gru 13, 2009 12:52

MaReK napisał/a:
A najbardziej nie lubilem krupniku ;)


przyłączam się, ta zupa to koszmar mojego dzieciństwa razem z rosołem, do tego dochodziły bitki wołowe z duszoną cebulką i kaszki mleczne, fuuuuuuuuu

a komuś robiła mama kluski z serka homo? teraz już nawet serka nie ma, ale kluski były zajebiste :)

Mayson - Nie Gru 13, 2009 12:53

kasjopea napisał/a:
Mayson, fajny gość z Ciebie

Miło słyszeć - dziękuję :) Jeszcze na zlocie to zweryfikujesz ;)
MaReK napisał/a:
wygladam jakby ktos w gowno zapalek nawtykal

:hahaha: nono, tego się nie da uniknąć, ale raz trzeba się zaprzeć, a później łatwiej raz na tydzień się podgolić niż golić ;)
Żona marudzi, że jej te wąsy przeszkadzają ale jak się goliłem, to ją kłułem. Ehh kobiety; nie dogodzisz :lol: Więc wybrałem opcję wygodniejszą dla mnie :cool:
MaReK napisał/a:
W czasach liceum, to juz pozniej duzo niz typowy PRL zarlem na potege gumy CETNERSHOCK

Jeszcze były (całkiem niedobre) gumy formy AMEX, dostawało się album i wklejało naklejki z Dynastii, z piłkarzami, pszczółką Mają, itd. Te albumy właśnie przed chwilą znalazłem w szufladzie :)
kasjopea napisał/a:
A kto jadł chleb z cukrem?

Wszyscy moi sąsiedzi-koledzy to jedli, była też opcja z koncentratem pomidorowym, heh ;)
MaReK napisał/a:
Visolvit i Vibovi

Też to wpierdzielałem - ale były jeszcze takie tabletki w blistrze; chlorchinaldin(?) też na pęczki szły.
MaReK napisał/a:
A najbardziej nie lubilem krupniku

Nienawidziłem bananów ale jakoś mi przeszło, teraz je bardzo lubie :shock: Krupniku też nie trawiłem, a teraz też lubię...

walkie - Nie Gru 13, 2009 12:53

kasjopea napisał/a:
A kto jadł chleb z cukrem? :oops:


nigdy w życiu :)

MaReK napisał/a:
nawet plackow ziemniaczanych nigdy nie sprofanowalem smietana czy cukrem.


ja też nie dopóki nie przeprowadziłam się do Wrocławia, jak robię sama placki to nie wyobrażam sobie żeby ich nie polać śmietaną i posypać cukrem.
jak jem u mojej mamy to nie wyobrażam sobie ich posypać cukrem ;)

kasjopea - Nie Gru 13, 2009 12:58

Niektórzy ten chleb jeszcze moczyli wodą, ale w sumie nie wiem po co.

Haha, pamiętacie to:
Cytat:
Było morze, w morzu kołek -
A ten kołek miał wierzchołek,
Na wierzchołku siedział zając
I nóżkami przebierając śpiewał tak:

Moje nóżki pachną cudnie
Rano, wieczór i w południe
Gdy będziemy znów we dwoje
Będziesz wąchać nóżki moje tralala
:hahaha:
Mayson - Nie Gru 13, 2009 13:04

MaReK napisał/a:
http://www.allegro.pl/ite...my.html#gallery
Kto chce? Zostalo ostatnie 100 szt.

Oooooo! Gdynia! To odbiorę sobie osobiście :mrgreen: Kurde, a ja wpisywałem "gumy turbo" w Allegro i znalazło mi tylko gumy do przegubów do Citroena Boxera Turbo :shock: Marek - dzięki - już gadam ze sprzedawcą :grin:

[ Dodano: Nie Gru 13, 2009 13:04 ]
kasjopea napisał/a:
Haha, pamiętacie to:

hehe, pamiętam, było jeszcze "Wlazł kotek na płotek po słupie, rozedarł futerko na dupie" :lol:

kasjopea - Nie Gru 13, 2009 13:06

Była jeszcze taka piosenka:

Była sobie raz królewna
Co kochała grajka
Jak się o tym król dowiedział
Kazał mu ściąć jajka

a dalej nie pamiętam :razz:

Mayson - Nie Gru 13, 2009 13:22

Dobrze, że nie kochała zbója :rotfl: ;)

[ Dodano: Nie Gru 13, 2009 13:22 ]
mayson napisał/a:
Marek - dzięki - już gadam ze sprzedawcą


U, doczytałem, że minimalnie po terminie :cry:

MaReK - Nie Gru 13, 2009 13:39

Ja znalazlem inna ;D ?


Żyła sobie raz królewna
Co kochała grajka.
On był rok w konserwatorium,
Ona była Majka.

On jej grywał serenady
A ona słuchała,
Ale trochę niedokładnie,
Jedno ucho miała.

Grał więc wszystko po dwa razy
By słyszała w miarę
Ale król był straszna świnia,
Zepsuł mu gitarę!

Więc królewna była smutna
A grajek wkurzony!
I na króla mówił "świnia"
I miał rację. Hej!

Ale król się z tym nie zgadzał,
Więc gdy grajka dopadł,
To mu za to obciął język
Oraz dupę skopał!

By zaś ukryć przed królewną
Że grajek oniemiał
Król jej obciął drugie ucho
Niby to przypadkiem.

Bajka będzie z happy endem
Królowi na przekór
Uszy królewnie odrosły
Grajek gra z playbacku!


* * *

Była sobie raz krolewna
Pokochala grajka
Krol wyprawil im wesele
I skonczona Bajka

[ Dodano: Nie Gru 13, 2009 13:39 ]
Z wierszykow tamtych czasow to bylo:

Wlazl kotek na plotek po zerdzi
najadl sie kapusty i pierdzi.

Wpadla bomba do piwnicy
napisala na tablicy:

S o S - zde chly pies ;)

Albo piosenka na modle "U przasniczki siedza..."

np. zwrotka:
Do burdelu wlecial
Janko Muzykant
zaczal sie pie olic
zabrzmiala muzyka

krec sie krec wrzeciono
kuwa twoja mac
jak sie chcesz pie olic
to dolara plac .

Chodzi lisek kolo drogi
nie ma reki ani nogi
my sie z liskiem pobawimy
reszte konczym pozbawimy

No a na lekcji muzyki bylo:

"Palacyk Michla zytnia wola"

A jak nie mialem nic slodkiego,
to ogladajac Smurfy zarlem
cytryne maczana w cukrze ;)

Pozdrawiam,

Joa - Nie Gru 13, 2009 13:41

kasjopea napisał/a:
A kto jadł chleb z cukrem? :oops:

ja lubilam, ja! :)
Mayson napisał/a:
była też opcja z koncentratem pomidorowym, heh ;)

to dopiero musi byc paskudne, ble

Mayson, znalazlam cos takiego http://www.flickr.com/pho...@N00/2320754103 ale ja jakos inaczej kojarzylam ta wiewiorke z opakowania.. :hm:

kasjopea - Nie Gru 13, 2009 14:03

Była oranżada w różnych kolorach, nawet niebieskim. Później stwierdzili, że jest rakotwórcza i została chyba tylko biała i czerwona.
No i pojawił się napój Ptyś.

Świńskich wierszyków było mnóstwo, niektóre całkiem pikantne. Pamiętam, że wykradłam mamie z szuflady "Bajkę o Królewnie P i z d o lonie" i zaniosłam do szkoły. Z wypiekami na twarzach czytaliśmy na przerwie :haha:

[ Dodano: Nie Gru 13, 2009 14:03 ]
Cytat:
Diabełki odpustowe - małe, czarne, gumowe, diabelskie główki, które po ściśnięciu wystawiały długi, czerwony, perwersyjny jęzor
:haha:
Mayson - Nie Gru 13, 2009 15:49

Joa napisał/a:
Mayson, znalazlam cos takiego http://www.flickr.com/pho...@N00/2320754103

JAAAAAAAAAAAA Dokładnie o to mi chodziło :!: Firma INTER AGRA, i reklama była jak ta wiewiórka skacze z orzechem chyba, i w tle muzyka Pa ra pa pa pa, pa ra pa pa pa, do dziś pamiętam tę muzykę! Joa! Jesteś wielka :!: :kwiatek: Już sobie zapisałem na dysk ten obrazek :mrgreen:
MaReK napisał/a:
Ja znalazlem inna

Pamiętam jeszcze wyliczankę:

Ęk, pęk, balon pękł,
a z balona wyszła wrona
bardzo mądra i uczona
powiedziała co?

i tutaj ten, na którego padło, musiał palnąć jakiś wyraz, zazwyczaj nikt długo nie myślał i padało słowo "gówno" i wtedy przeliterowywało się to słowo wyliczając dalej :grin:

Kurde, że człowiekowi takie pierdoły w pamięci utkwią...

Albo jeden z wierszyków, który mówiła mi babcia na dobranoc - babcia spod Puław, więc piękny akcent :)

Siadłem na sanie, zmówiłem kazanie
Przyleciała sowa, zmyliła mi dwa słowa
Jedno słowo "hop", wyleciał z niego chłop
A z tego chłopa baran i owca
A z tego barana mleko i śmietana
A z tej śmietany kościół murowany
A z tego kościoła żydowska szkoła
A gdzie ta szkoła? Woda zabrała
A gdzie ta woda? Wół wypił
A gdzie ten wół? W tatarkę się srył
A gdzie ta tatarka? Gołębie zjadły
A gdzie te gołębie? Wysoko na dębie
A gdzie ten dąb? Chłop go ściął
A gdzie ten chłop? W Wisłę wpod
A gdzie ta Wisła? Do morza prysła
A gdzie to morze? U Pana Boga na dworze

Brakuje babcinego akcentu, ale babcię niedawno nagrałem, jak to opowiada i będzie dla potomnych :)
Ja to pamiętam z połowy lat `80 ale babcia uczyła się tego w szkole(!) tuż przed wojną.
kasjopea napisał/a:
No i pojawił się napój Ptyś.

W litrowej butelce zwrotnej - piło się na pęczki :)
kasjopea napisał/a:
o Królewnie P i z d o lonie" i zaniosłam do szkoły

Czy to nie to, co Olbrychski czytał? Na youtube słyszałem kiedyś...

[ Dodano: Nie Gru 13, 2009 15:49 ]
O, chyba to: http://www.youtube.com/watch?v=94V4sefLk-s
:lol:

Perez - Nie Gru 13, 2009 15:51

Kupilem gumy TURBO na alledrogo.

Jezeli chodzi o oranzade to jest ona do kupienia u mnie w Piasecznie.

Nie pamietam dokladnie czy to ta, ale jest chemiczna, kolorowa i w szklanych butelkach. Wezme dzisiaj kilka na spot jak nie zapomne.

Nie pamietam czasow PRL zbyt dobrze, bo mialem 3 latka jak zmienil sie ustroj, ale pamietam Donaldowki, Vibovit (ale ja pilem), pamietam oranzady w proszku, pamietam disco polo live na polsacie, muminki, gumisie, reksia, metalowe samochodziki z za wschodniej granicy, duzego fiata sterowanego na kablu i wiele wiele innych ciekawych zabawek.

Swoja droga te czasu juz nie wroca, ale czytajac ten watek uswiadomilem sobie jak wychowac mojego potomka. Napewno bedzie musial sie duzo ruszac i uzywac wyobrazni. Ogromne wyzwanie przede mna...

Chcialem tez napisac, ze dawno juz nic mnie nie wprawilo w taki fajny nastroj jak czytanie waszych postow w tym temacie. W kazdym otworzylo sie tutaj dziecko. Ja sobie obiecuje nigdy nie dorosnac, ale jak wyjdzie to Bog jeden wie....

MaReK - Nie Gru 13, 2009 16:00

Perez przywiez na spota gumiaki ;) Mimo ze po terminie, ja tam wroce smakiem do lat nastu ;)

Firma Inter Agra mi cos mowi, ale produkut nie pamietam.
Moze cos przez mgle, jak Mayson opisal reklame... ale nie bede twierdzil, ze pamietam.

Mayson napisał/a:
Czy to nie to, co Olbrychski czytał? Na youtube słyszałem kiedyś...

Wielu to czytalo. Ale Olbrychski najbardziej rozslawiony.
Byla jeszcze XIII Ksiega p. Tadeusza. Tego samego autora - Fredry.

Graliscie w Warszawiaka?
Albo np. w dwa ognie ;D ?

Pozdrawiam,

bambi - Nie Gru 13, 2009 18:02

MaReK napisał/a:
Albo np. w dwa ognie ?

pewnie :D w głupiego jasia też :P

powroty ze szkoły do domu, potrafiło sie 1km iść godzine czy 2 godziny z kolegami.
gumy turbo mniam :) ja jeszcze pamiętam lentilki, ale to już chyba późniejsze czasy
http://www.dadaplus.sk/product/images/lentilky.jpg

miałam to szczęście, że rodzice kupili mi komputer dopiero po 2002 może 2003r.
więc mimo iż jestem rocznik'87 to dzieciństwo miałam nie skomputeryzowane i z tego sie teraz ciesze :) komórkę też dopiero w średniej szkole miałam

a ubranka dla lalek szyłysmy sobie same ze starszą siostrą ze starych ciuchów :P ucięło się kawałek rajstopy i już była spłódnica :D to były czasy, a nie jakies barbi, keny.. phi..

[ Dodano: Nie Gru 13, 2009 18:02 ]
a propo dzisiejszych sposobów spędzania wolnego czasu, coś w tym jest :/
http://demotywatory.pl/53...edziles-weekend

Joa - Nie Gru 13, 2009 18:02

bambi napisał/a:
a ubranka dla lalek szyłysmy sobie same ze starszą siostrą ze starych ciuchów :P ucięło się kawałek rajstopy i już była spłódnica :D to były czasy, a nie jakies barbi, keny.. phi..

ja co prawda nigdy za specjalnie szyc nie umialam, ale tez sobie jakos radzilam :)
ale za to lalka barbie to bylo wielkie marzenie- pamietam rozczarowanie, kiedy na komunie dostalam zamiast wymarzonej lalki pegasusa.. fakt, pozniej okazalo sie, ze to duzo fajniejsza zabawka niz barbie, ale zawiedziona przez pewien czas bylam :D
MaReK napisał/a:
Graliscie w Warszawiaka?

a na czym to polega? bo moze sama gra znajoma tylko pod inna nazwa ;)

kasjopea - Nie Gru 13, 2009 18:52

My graliśmy namiętnie przed blokiem w noża: babka, dziadek, buła itd.

A lalki wszystkie wystrzygłam na zero :haha:

Za to jak się bawiliśmy w domu, to nie było zmiłuj dla domowych sprzętów. Walki na pałki do ciasta, za tarcze robiły przykrywki od garnków. A jak potrzebny był płaszcz, to i w nowym kocu (pewnie gdzieś tam wystanym w kolejce) wycięło się dziury na ręce. Mamie jak robiliśmy makatkę na dzień matki to stół o mało nie spłonął :lol:

MaReK - Nie Gru 13, 2009 19:23

Moje zabawy na samotne dlugie wieczory podczas choroby, to wieeeelki garnek na koncu pokoju i zwiniete w kulke skarpetki. No i lecimy trafienia do kosza.

Mialem jakies matchboxy, to dzielilem je na druzyny. Bralem pudelka po margarynie SAVIE (takie okragle) lub po masle roslinnym i robilem z nich bramke. Kostka do gry (szescian) sluzyla za pilke i gralem udajac pilkazy ;)

Gra w "Warszawiaka" to nic innego jak gra w jedno podanie. Za bramke noga byly 2 pkt. na konto bramkarza, pieta 10pkt., krzyzyk 15 itp., itd. Ktos kto niewcelowal w bramke lub jej swiatlo stawal na bramke, a schodzacy musial zrobic tyle przysiadow ile mial pkt. :)

Jak druzyny sie wybieralo na "zakladke". Dwoch kapitanow, krecilo sie za reke puszczali i z miejsca w ktorym sie zatrzymali szli w swoje swiatlo stopka, po stopce. Ten ktory przykryl ustepowal w wyborze temu drugiemu :) Pamietam to haslo "Kryta bierze" :D

Jak zawodnikow bylo mniej, trzeba bbylo wybrac bramkarza. Tam nie wielu chcialo isc, wiec trzeba zaglowac ;D

bambi napisał/a:
pewnie :D w głupiego jasia też :P

Pewnie ze tak.
W szkole mielismy jeszcze pilke chinska, w ktora jakos
dziwnie przez wiele klas podstaowki bylem liderem ;)

kasjopea napisał/a:
A lalki wszystkie wystrzygłam na zero :haha:

W wieku, 3-5 lat zapragnalem miec lalke ;D ?
Moze juz wtedy interesowaly mnie panie? Nie wiem...
Moze wlaczaly mi sie jakies instynkty, tego tez nie wiem.
Pameitam, jak - o czym juz wspominalem tutaj chyba - wzialem dziecko z wozkiem spod sklepu. Zrobilem runde wokol bloku (jakies 1,5km) a jak wrocilem,
to obie matki - jego i moja - w panice szukaly nas :)

Wtedy dostalem w dupsko ;)
No i wlasnie do tego chce wrocic.
Dostanie klapsa w dupe, czy dwoch nie bylo niczym zlym.
Wcale nie uwazam, zeby z perspektywy czasu, ze jak dostalem
kilka razy w zyciu to znaczy, ze sie nade mna rodzice pastwili
i nazywalbym to przemoca domowa. Czulo sie respekt przed starszymi i juz.

Pamietam tez, jak podejrzalem babcie, niosaca mi karabin pod choinke!
Bylem dumny, ze zdemaskowalem insytucje sw. mikolaja ;P

Albo jak w wieku 5 lat a moze 6sciu spytalem mamy, co to znaczy
"ch uj marynowany" :) Gdzies uslyszalem i powtarzalem ;D

A co do komputera. Dostalem od rodzicow w wieku 9lat ;)
Bylo to ATARI 65XE, z magnetofonem, monitorem i joystickiem.

Niestety bylem innym dzieckiem i nie lubilem gier ;)
Wolalem sobie w/g ksiazki sam cos napisac.

Potem ojciec doceniajac moje talenty zakupil mi stacje dyskow.
Kupilismy na gieldzie komputerowej, jakis program i sie nie czytal.
Glowica stawala na jednym z sektorow i to sklonilo tate
na poprawki fabryki. Stacja dyskow LDW 2000 poszla w pizdziec ;D

No i uwielbialem kawaly robic. Potencjalnym odbiorca moich dowcipow byl dziadek.
Dziadek dzielnie znosil wszystkie zagrywki wnuczka. Nawet ta w ktorej
zlamalem mu obojczyk, pocinajac go w ciemnym pokoju ;/


Fajny temat! Siedze i sie smieje do monitora, a mama z synem patrza na mnie jak na durnia :)

Reddi - Nie Gru 13, 2009 19:24

mimo,że chyba jestem najmłodszy na tym forum ( końcówka grudnia 1988) to miło wspominam tamte czasy,tamte dni
Słynna guma Turbo(oj zbierało się tego :wink: ), milkyway,wspomianie już lentilky, napoje frugo(ubóstwiam)-tym się człowiek za dziecka napychał :razz:
grało się w dwa ognie,króla, głupiego jasia,kartofla-potem przyszły te pokemony i się zaczęło :roll:
poperam Maysona- nie tłumcie dziecka w sobie, bo i tak nie wygracie :razz:
to pomaga w życiu, i to bardzo :smile:

Brt - Nie Gru 13, 2009 20:53

Cytat:
Dostanie klapsa w dupe, czy dwoch nie bylo niczym zlym.
Wcale nie uwazam, zeby z perspektywy czasu, ze jak dostalem
kilka razy w zyciu to znaczy, ze sie nade mna rodzice pastwili
i nazywalbym to przemoca domowa. Czulo sie respekt przed starszymi i juz.

Dokładnie :) i jeszcze był zakaz płakania :lol:

A pod blokiem wszystko było ... liga podwórkowa, kapsle w piaskownicy, dołki, noże, rowerem się jeździło 300x dookoła bloku, zimą na 2 metrowej górce był slalom gigant, zjazd i skoki jak u małysza ;) , budowało sie igloo z kul śniegowych ... guma turbo ... i cała reszta tu opisana ;)

Mayson - Nie Gru 13, 2009 21:15

MaReK napisał/a:
Gra w "Warszawiaka" to nic innego jak gra w jedno podanie. Za bramke noga byly 2 pkt. na konto bramkarza, pieta 10pkt., krzyzyk 15 itp., itd. Ktos kto niewcelowal w bramke lub jej swiatlo stawal na bramke, a schodzacy musial zrobic tyle przysiadow ile mial pkt.

Aaa, to u mnie to się nazywało po prostu gra w kopala :smile:

Ale była też gra "piwko-przeciwko" - rysowało się duże koło na piachu, dzieliło je na ilość osób (zazwyczaj 4 osoby pamiętam), każdy miał swoją część i nazywał ją np. Austria. Wylosowanych osobników było dwóch - jeden miał patyk i rzucał go jak najwyżej potrafił, a drugi w tym czasie jak najszybciej miałgo złapać, reszta dzieciaków uciekała jak najdalej od gościa łapiącego patyk. Gdy złapał, coś tam musiał krzyknąć, i wszyscy musieli się zatrzymać. Gościu wybierał sobie ofiarę i musiał w nią trafić patykiem :lol: Gdy trafił, to stawał na swoje pole i z dużym zamachem zataczał patykiem koło na jej polu, które przechodziło na jego własność. Gdy nie trafił - vice versa. I Gra kończyła się gdy został jeden gieroj, co wszystkim kraje pozabierał - taki niedoszły Hitler :lol: Kurde, jakie przy tym były emocje! Naprawdę, jako dziecko autentycznie się bałem i uciekałem ile wlezie, żeby nie być najbliżej rzucacza - autentyczne emocje - przy grach komputerowych nigdy tego nie czułem...
kasjopea napisał/a:
Za to jak się bawiliśmy w domu, to nie było zmiłuj dla domowych sprzętów

MaReK napisał/a:
Moje zabawy na samotne dlugie wieczory podczas choroby

Hehe, ja jak byłem chory, to wycianłem z kolorowego papieru światła, z bloku technicznego rejestracje, naklejałem klejem roślinnym na łóżeczko, brałem pokrywkę od największego garnka, układałem w łóżeczku lalki, misie i siostrę i udawaliśmy, że jedziemy autobusem :lol: Ja byłem kierowcą a siostra musiała się kiwać w rytm dźwięku silnika, który wydawałem :D

Matchboxy mam jeszcze do dziś i przyznam się, że nidawno sobie dokupiłem, bo trafiły się takie fajne :oops: :wink:
Miałem płytę pilśniową, i farbkami, bibułą, szmatkami, plasteliną wymodelowałem niby miasto z ulicami - to była zabawa - moja siostra do dziś mi wypomina, że chowałem jej lalki, żeby się ze mną bawiła samochodzikami :lol:

Ale najgłupszą zabawę jaką wymyśliem, było gniecenie Matchboxów w imadle - brałem takiego, który już się nudził i leciałem do ojca do garażu, wkładałem między niego a imadło śrubę i gniotło go tak, jakby przywalił w latarnię :lol:
Jak ojciec zauważył, też dostawałem w dupsko :lol: Tak, Maysonek to psuja była ;)
MaReK napisał/a:
Wtedy dostalem w dupsko
No i wlasnie do tego chce wrocic.
Dostanie klapsa w dupe, czy dwoch nie bylo niczym zlym.
Wcale nie uwazam, zeby z perspektywy czasu, ze jak dostalem
kilka razy w zyciu to znaczy, ze sie nade mna rodzice pastwili
i nazywalbym to przemoca domowa. Czulo sie respekt przed starszymi i juz.

Dokładnie. Wtedy nie było czegoś takiego jak nakładanie koszy na śmieci na głowę nauczycielowi. Po prostu czuło się respekt i jakiś szacunek do starszych. Od dziada pradziada praktykowana sprawa i zdawała egzamin.

Jeszcze wracając do tego picia z kranu i jeziora - przecież za małego cały dzień latało się po dworze, wpierdzielało marchewkę prosto z grządki, cała umorusana ziemią, brudnymi łapami porzeczki, truskawki, agrest, tarzało się po ziemi, właziło na drzewa, skakało z okien, z drzew, jak wypadł lizak czy ciepły lód na piach, to przecież nikt tego nigdy nie wyrzucił! :) A ile robaczywych owoców się niechcący zjadło...
MaReK napisał/a:
co to znaczy
"ch uj marynowany" Gdzies uslyszalem i powtarzalem

:lol: Ja chodziłem i pytałem starszego o 3 lata kolege, co to znaczy ta nieszczęsna "kur.a" a on nigdy nie chciał powiedzieć, tylko chodził dumny jak paw, że zna jedno słowo więcej - i to TAKIE słowo :lol:
MaReK napisał/a:
Nawet ta w ktorej
zlamalem mu obojczyk, pocinajac go w ciemnym pokoju

:shock: Niezły byłeś! Ja to tylko podpadłem dziadkowi i się na mnie obraził, jak podsłuchałem jego i rodziców u lekarza, a potem przy stole pełnym rodziny, oznajmiłem wszem i wobec, że dziadek ma czopki do tyłka :|
MaReK napisał/a:
Fajny temat! Siedze i sie smieje do monitora, a mama z synem patrza na mnie jak na durnia

Ja to z doskoku tu zaglądam - cały czas dziś gdzieś jeżdżę, załatwiam, montuję, sprzątam, a gdy chwila wolna - od razu siup tu do kompa czy ktoś czegoś przypadkiem nie dopisał :grin: Żona już nawet nie marudzi heh

kasjopea - Nie Gru 13, 2009 21:24

W zerówce miałam karę za śpiewanie dzieciom świńskich piosenek :oops:

Ojcu nagminnie soliliśmy herbatę. A zimą musiał robić za konia pociągowego i ciągnąć wszystkie moje koleżanki w kuligu na sankach :razz: :razz:

Brt - Nie Gru 13, 2009 21:26

Cytat:
W zerówce miałam karę za śpiewanie dzieciom świńskich piosenek :oops:

:hahaha: :lol: ... w przedszkolu to najlepsze było leżakowanie :lol:

kasjopea - Nie Gru 13, 2009 21:31

Nie chodziłam do przedszkola. Mama zaprowadzała mnie do opiekunki. A że pani czymś mnie wkurzyła, więc zwiałam od niej przez balkon. Niezła zadyma była. No i trzeba było nowej opiekunki szukać :lol:
Mayson - Nie Gru 13, 2009 21:35

kasjopea napisał/a:
W zerówce miałam karę za śpiewanie dzieciom świńskich piosenek

hehehe, z kar w szkole to pamiętam, że w 1 klasie podst. autentycznie klęczałęm na dywaniku u dyrektora, za rzucanie szyszkami w motorowerzystę, który myślał, że to kamienie :| Także to powiedzenie "klęczeć na dywaniku u dyrektora" to potwierdzam; autentyk. Był dywanik, był dyrek, byłem tam i ja, i klęczeć musiałem :taa:

[ Dodano: Nie Gru 13, 2009 21:34 ]
Brt napisał/a:
... w przedszkolu to najlepsze było leżakowanie

A to pamiętam, hehe :grin: Banda łobuzów drzemiąca jak małe aniołki :twisted:

[ Dodano: Nie Gru 13, 2009 21:35 ]
I ten przedszkolny kisiel - rozwodniony jak cholera, do dziś ten smak próbuję uzyskać - czasem się udaje z truskawkowego albo wiśniowego (?)

walkie - Nie Gru 13, 2009 22:38

kasjopea napisał/a:
Ojcu nagminnie soliliśmy herbatę. A zimą musiał robić za konia pociągowego i ciągnąć wszystkie moje koleżanki w kuligu na sankach :razz: :razz:


mnie kiedyś tato zgubił na sankach :/ ciągnął sanki, na których ja zasnęłam i spadłam, kapnął się spory kawałek później, ale ja grzecznie sobie w zaspie spałam ;) od tego momentu tato dorobił oparcie w sankach ;)

teraz, to by była niezła patologia i nie wiadomo co jeszcze ;]

i zimy wtedy były nawet fajniejszę, takie śniegowe i mroźne ;)

wiciu2xlc - Pon Gru 14, 2009 00:03

WOW!! Z tematem to trafiliście :) Miło tak sobie powspominać. Gumy, oranżadki, miśki.... Mnie rodzice przywozili od zachodnich sąsiadów kinder niespodzianki, całe pudełka tego miałem. Oczywiście najcenniejsze trofea to figurki tematyczne, koniecznie ręcznie malowane :D
No i jak wspominał MaReK - Matchbox'y - specjalną półkę na cała ścianę miałem zrobioną, każdy model było dokładnie widać. To były czasy.....

A Lazery to były gumy z militariami, ogólnie - czołgi, wyrzutnie, samoloty, helikoptery :)

Piękne czasy, nie miał człowiek internetu, ba nawet komputera, to biegał po podwórku i w kapsle grał czy w nogę. Kapsle to teraz tylko jak kupię butelkowe to mam, a w nogę gram dalej i w siatkę, tyle mi pozostało :)

Joa - Pon Gru 14, 2009 00:19

kasjopea napisał/a:
A zimą musiał robić za konia pociągowego i ciągnąć wszystkie moje koleżanki w kuligu na sankach

my szukalismy doroslego z samochodem ;) byle tylko snieg lezal na ulicach. ile to razy sie zlecialo z sanek albo wyhamowalo na tych poprzedzajacych :D
Mayson napisał/a:
Ale była też gra "piwko-przeciwko"

takiej nazwy nie znalam :)
Mayson napisał/a:
wpierdzielało marchewkę prosto z grządki, cała umorusana ziemią,

taka byla najlepsza ;) przede wszystkim jesli ukradziona od jakiegos sasiada jak juz sie sciemnialo :D
Mayson napisał/a:
Miałem płytę pilśniową, i farbkami, bibułą, szmatkami, plasteliną wymodelowałem niby miasto z ulicami - to była zabawa

my miasta akurat budowalismy w piaskownicy- tez byl podzial, kazdy byl jakims ludzikiem (zabawki z jajek niespodzianek), mielismy samochody, odwiedzialismy sie i wogole :D
w okresie zimowym (i chyba juz troszke pozniej) brat mial w pokoju dywan z ulicami- nie trzeba bylo budowac, tylko plaskie wszystko strasznie bylo :D
no i godziny spedzone nad klockami lego, wymienianie sie elementami, spisywanie na kartce co komu, za co, kiedy i na ile czasu sie dalo :) klocki zreszta tez byly fajniejsze niz te teraz..

[ Dodano: Pon Gru 14, 2009 00:19 ]
mielismy tez zabawe w parking dla rowerow- bilet wstepu i uwczesna waluta to byly liscie. najbardziej pasowaly nam te z krzaka rosnacego przy furtce- skonczylo sie jak mama wrocila z pracy i zobaczyla co z jej roslinki zostalo :lol:

Perez - Pon Gru 14, 2009 00:32

Ale fajny temat wyszedl z gum TURBO

Marku, gumy jeszcze musza mi przeslac, ale na spota napewno wezme.

faecd - Pon Gru 14, 2009 00:32

a ja wam powiem jakie to ja kiedys wypasione iglo wlasnorecznie zrobilem.

W wieku hmmm z 11-12 lat mialem, wiadomo, snieg duza kula i wgryzalem sie do jej srodka, w trakcie prac w srodku para z ust podtapialem snieg, ktory pieknie sie szklil, spokojnie moglem wejsc do srodka usicasc i jeszce brat sie zmiescil.

mowie wam czad! teraz z perspektywy zawodwej smialo moge powiedziec, ze wykonalem jedna z najbardziej wytrzymalych konstrukcji budowlanych, konstrukcje kopulowa, obciazona glownie w kierunku poludnikowym...wtedy nie wiedizalem czym jest to iglo. Wtedy to byla fajna skrytka, w pieknym bialym kolorze. Dzis doceniam to pod innymi wzgledami rowniez...

kurcze pamietam, ze juz pod wieczor mama kazala wracac do domu, a ja jeszcze chcialem sobie okienko wydzubac, wrocilem do domu z mysla, ze zrobie to na nastepny dzien.

Rano kolejknego dnia patrze, a w skutek dodatniej temeratury dach sie zawalil i iglo do niczego sie nie nadawalo, no to seria skokow w stylu "wrestling" (uderzenie lokciem w locie) i resztki igla zmiecione do reszty zostaly :) ehhh bylo sie dzieckiem...

MaReK - Pon Gru 14, 2009 00:44

Hehe! ;)
Kazdy budowal dom ze sniegu i lodu ;)

Nam z kolega tez sie udalo.
Potem na koniec chcielismy zrobic drugie, wiec utoczylismy ogromna kule, ktora ledwo mozna bylo upchnac i zawolali mnie do domu ;(

Rano okazalo sie, ze moj sprtyny kolega postanowil zrobic spikusa i wypchnal kule z podworka na uliczke. Ludzie do roboty nie mogli jechac, bo kula przymarzla i byla naprawde ciezka. Oczywiscie opierdziel zebralem ja ;)

W ogole z tym samym kolega mielismy super pomysly.
On przodowal w glupich zartach. Jednym z nich bylo wylanie zimnej wody
z miski, z czwartego pietra na przechodzacych ludzi ;)

Wybijanie okienek garazowych.

Wkradanie sie wybitym oknem do szkoly podstawowej i lazenie po klasach.
Proba wykonczenia psychicznie i fizycznie woznego, ktory cieciowal tam
popijajac winko wlasnej roboty , a tu gnoje mu po szkole szpieguja.

To bylo lepsze jak Duke Nuken 3d ;D

Eh! Co za czasy!
Baseny byly dostepne dla dzieci i mlodziezy za darmo.
Dorosli placili jakies grosze... Pamietam SKRE - warszawiaki z mojego
rocznika pewnie tez. Teraz obiekt niszczeje do konca, a taka zajebista baza
rekrecyjna bylalby ;(

Dzisiaj na spocie kolega Perez uraczyl mnie dwiema oranzadami rodem z PRL.
Fajna sprawa... zdjecia ponizej.

faecd - Pon Gru 14, 2009 00:57

hahah takie oranzady mozna bylo kupic u mnie w szkole podstawowej w sklepiku...jak sie mialo 50 groszy na oranzade to sie bylo kims...te ciemne butelki, ten dzwiek gazu jak pani w sklepiku otwierala kapsel i podawala butelke..ehhh..

najgorsze bylo to, ze zawsze jakies pijawy sie znalazly i zawsze tylko chcialy...mowieac: "daj lyka...nie badz zyd daj sie napic" :D

a tak miedzy nami co do wspomnien z podstawowki to moja wychowawczyni klas 1-3 od roku jest moja "tesciowa" :D haha spotykam sie z jej corka...wszyscy znajomi, ktorym opowiadamy nasza historie robia :O takie oczy :D

co do lania wody i robienia psikusow, pamietam jak w pewna wigilie, bylo kupa sniegu, po wieczerzy namowilismy mame, by przed blokiem wyjsc na snieg...a my z bratem dwa szatany, kul narobilismy, na druga strone bloku, od ulicy, czatujemy na klatce, przejezdzal samochod i bach w szybe...az facet sie zatrzymal a my w dluga, jeden do pralni, drugi do piwnicy, facet tylko pokazal sie na schodach klatki od drugiej strony i zawrocil :d ...ale mielismy opieprz od matki...oooo ahha :twisted:

Mayson - Pon Gru 14, 2009 06:30

Dom ze śniegu... pamiętam zimę w 1987 - zasypało nas kosmicznie, wszyscy pracownicy ówczesnego PZLZ odśnieżali cały plac, zamiast siedzieć w biurach, a mój tata zamiast im pomagać, robił tunel dla dzieci :lol: Pamiętam, że śniegu było tyle, że ja (6-latek) robiłem w ścianie tunelu stopnie i jak pościance wspinaczkowej wychodziłem na górę, aby zobaczyć, co jest na powierzchni. Z tego co rozmawiałem z rodzicami wynika, że w latach `80 to każda zima taka była - od końca listopada coraz więcej śniegu przybywało i tak trwał ten śnieg do końca ferii. Prawie cały czas trzymał mróz, a jak byłem maciupci i Jaruzel stan wojenny wprowadził, to ponoć była jedna z najostrzejszych zim.

Pamiętam, jak pod małą górkę na placu lecznicy przy agronomówce, nikt nie mógł podjechać, nawet z rozpędu - wszystkie Polonezy, Maluchy, Żuki, itp. cisnęły gaz do dechy stojąc w połowie górki i wytapiając dziury - myśmy stali jak zaczarowani - auto się kopało! Wtedy ojciec wychodził z biura, szedł do delikwenta, i radził mu, żeby wycofał najdalej jak się da, trochę rozpędził, wrzucił dwójkę lub trójkę i delikatnie spróbował podjechać. Kurde zazwyczaj się im wtedy udawało i modliliśmy się z kolegami, żeby tylko mój tata nie wychodził z biura, gdy auto się kopie, bo całą zabawę nam psuł :lol:

Wojsko pomagało odśnieżać, traktory, Jelcze (non stop się zakopywały mimo łańcuchów na kołach). Śnieg był wypychany na pobocza i puste place, i można było naprawdę wydrążyć w tym domek dla kilku osób. Po prostu zimy mroźne i konkretne były rok w rok - początek lat `90 było podobnie, dopiero jakoś pod koniec lat `90 pogoda zaczęła świrować...

I to na tyle świrować, że teraz spadnie ciut śniegu, który zaraz topnieje, a na onet.pl czytamy: UWAGA!! ATAK ZIMY NA WSCHODZIE KRAJU! I kilka fotek białej ulicy w Suwałkach z czarnymi śladami po kołach... A kiedyś nie było zimówek, ABSów, ASR-ów, większość aut miała spieprzoną geometrię zawieszenia, opony były diagonalne, nie radialne - a świat jakoś hulał! Wszyscy dojeżdżali do celu, autobusy jeździły, a nikt nie sypał soli na jezdnię - tylko na głównych trasach... A dziś trochę śniegu i całe Trójmiasto stoi...

Ironiczne to trochę, że wraz z rozwojem cywilizacji, ludzkość staje się delikatniejsza, boi się czegoś, na co jeszcze 20 lat temu nie zwracała uwagi... Mimo, że zimy lżejsze, to powodują większe straty i trudności, heh

[ Dodano: Pon Gru 14, 2009 06:30 ]
MaReK napisał/a:
Dzisiaj na spocie kolega Perez uraczyl mnie dwiema oranzadami rodem z PRL.
Fajna sprawa... zdjecia ponizej.

Nieźle, nieźle :D
Jak się dobrze poszpera w zwykłych małych sklepach, to jeszcze można trafić na ten sam smak, co kiedyś :)

Markzo - Pon Gru 14, 2009 19:01

jestem tu pewnie jednym z najmłodszych (rocznik 1990), jednak dzieciństwo miałem w deche! rowerem od rana do nocy do okoła bloku, sklepu, szkoły :D zabawy w jakieś rodziny, wojowników, budowanie baz na drzewach, wygłupy nad rzeką :D sklejanie modeli samolotów, narty, sanki, zabawy do nocy :) to było coś... raz z dzieciakami z bloku wytarmośliliśmy od rodziców stare łachy i zrobiliśmy lumpex pod blokiem :D no i oczywiście, od małego godzinami siedziałem w aucie i udawałem, że jade. Pamiętam jak w Mercu W123 nie mogłem do pedałów dosięgnąć ale całą trase do rzeszowa w myślach przejechałem :D oraz rolki... odkąd dostałem pierwsze lata temu tak do dziś jeżdże ;) wielka szkoda, bo szybko się to skończyło...za szybko... pamiętam ile się odłubałem przy swojej pierwszej motorynce, rower naprawiałem... robiło się cuda z nikomu niepotrzebnych rzeczy, łódki autka samoloty...wszystko...a potem już tylko te komputery, tv...dzieciaki tylko w domach siedziały i się skończyło :( buuu.... starsznie chciałbym do tego wrócić... mialem cudowne dzieciństwo dzięki rodzicom, których mam naprawde wspaniałych! zdarzyło się klapsa dostać, w kącie postać (tak mi smutno wtedy było, że cały kąt był osmarkany i odrapany :D ) ale szacunek dla starszych zawsze był i pozostał do dziś. A teraz? ehh...tylko ręce załamać...

No to co, bawimy się w chowanego na najbliższym zlocie ? serio mówie :D

sknerko - Pon Gru 14, 2009 19:21

Mayson napisał/a:
Z tego co rozmawiałem z rodzicami wynika, że w latach `80 to każda zima taka była - od końca listopada coraz więcej śniegu przybywało i tak trwał ten śnieg do końca ferii. Prawie cały czas trzymał mróz, a jak byłem maciupci i Jaruzel stan wojenny wprowadził, to ponoć była jedna z najostrzejszych zim.

Potwierdzam zima ta ze stanem wojennym ostra była, ja z tamtej zimy pamiętam jak droga do sąsiedniej wsi wyglądała jak tor bobslejowy, jak jechał ciągnik to z daleka tylko widać było spaliny z komina. do drugiej wsi w ogóle nie dało się dojechać.Jak czołgi szły starą A2 na Poznań to za łukiem drogi kilka do zasypanego rowu się władowało i leżały na boku ale mieliśmy frajdę. W tamtych latach to faktycznie zimy były od listopada do marca ze śniegiem a jak superowo się skakało na snakach z wyskoczni którą sami budowaliśmy (ile tych sanek się rozpadło :mrgreen: ) nie zapomnę jak sie przychodziło do domu i spodnie od śniegu i lodu były twarde że się łamały i nogi z bratem grzaliśmy w piekarniku pieca w kuchni. A w lato po stanie wojennym to mieliśmy najwięcej czekolady jak tylko pamiętam bo jechały konwoje z czerwonego krzyża i myśmy mieli szkołę przy samej A2 i oni się zatrzymywali i dawali dzieciakom całe kartony tych czekolad z całymi orzechami i batonów Mars i innych.

Brt - Pon Gru 14, 2009 22:28

demot w temacie :lol:
http://demotywatory.pl/58...rodek-platniczy

Mayson - Pon Gru 14, 2009 23:33

Brt napisał/a:
demot w temacie

Hehe, dokładnie tak było :D A pamiętacie gumy z telewizorkiem (czy jakoś tak)?

keczu - Pon Gru 14, 2009 23:52

To ja wspomne najcudowniejszy prezent jaki dostalem w zyciu pod choinke. Nowiutkie buty Sofix (chyba tak to sie pisalo) noszone koniecznie z jezykami na zewn. :wink: .Zwykle buty nosilem po bracie ciotecznym ,a te byly NOWE! :brawo: W zime kazdy smigal w Relaxach. Spodnie texasy i trampki od ruskich z rynku (to byl obciach) na cienkiej podeszwie ze kazdy kamien bylo czuc. Chodzilem na nocna zmiane z mama do zakladu gdzie produkowano wyroby z drewna (deski, sanki ,meble) i jakos kursu BHP nie konczylem (bo 6lat mialem) i smigalem sobie pomiedzy ciezka maszyneria (nieodpowiedzialna mialem matke :mrgreen: ) .Roznosilem na przerwie ludziom pieczone ziemiaki (pieczone w tych piecach do podgrzewania i gecia drewna) i nawet kierownik zakladu wozil mnie w wozku na drewniane odpady (bez obaw pedofilow tez kiedys nie bylo). Moj tata dla odmiany (tez chodzilem z nim do pracy) to mial zgrana ekipe bo dzien zaczynali od flaszki (kiedys nie rozumialem,teraz zazdroszcze) zanim zasiedli do swoich tokarek :mrgreen: .Co tydzien sasiedzi spotykali sie u kogos, a ja bawilem sie z innymi dzieciakami z bloku w chmurach dymu z papierosow Klubowych lub Caro. Co dzien ktos u mnie jadl, albo ja u kogos(z kolezanka z ktora nie mam niestety teraz kontaktu karmili nas zawsze jedna lyzka :razz: ). A czasem w nocy jechalismy cala rodzina na wies i potajemnie w konspiracji robilismy .....kielbase,kaszanke i salceson, przy tej okazji najlepsze zabawy w chowanego. Salcesonu nigdy nie lubilem ,ale po tym jak ojciec zobaczyl ze bezdomnemu pieskowi oddalem szynke z kanapki (kanapki tez nosilo sie na podworko) przekonal mnie zaraz potem do kanapek z salcesonem ,musialem tylko skonczyc ryczec zanim cos przelknalem. Ach dobre czasy byly. :mrgreen:


Pochwale sie jeszcze kolekcja Rowerow :razz: Wiec tego malego nie pamietem, drugi byl Pelikan (kola 14") potem rosyjska Kama(cholernie ciezka) i Wigry 3 (juz na 20"-czyli wypas) ,polski BMX- American Rider (wiadomo 20-tki) i w koncu prezent komunijny (poza standardowym zestawem -zegarek,kalkulator,dlugopis) kolarka Rometa( 5 biegow i kola...uwaga...24" ! :gool: ).

Mayson - Wto Gru 15, 2009 00:25

keczu napisał/a:
W zime kazdy smigal w Relaxach

Tak, to obowiązkowo ;] A w lecie były "bruslejki" - przyczyna masowego płaskostopia wśród dzieci i młodzieży :lol:
keczu napisał/a:
bez obaw pedofilow tez kiedys nie bylo

Jako 4-6-latek, gdy bywałem u dziadków, to sypiałem z dziadkiem w jednym łóżku i wspominam to niesamowicie - do dziś pamiętam te opowieści, historie, zgadywanki, a potem rzężące całą noc po cichu niezniszczalne radio Jowita :) Dziś pewnie już inaczej ludzie patrzą na takie spanie z dziadkiem, czy mamą / tatą... Po raz n-ty powiem, że cieszę się, że żyłem w czasach bez internetu :)
keczu napisał/a:
Pochwale sie jeszcze kolekcja Rowerow Wiec tego malego nie pamietem

Heh, ja też nie pamiętam pierwszego - ojciec mi powiedział, że to był REKSIO ;) Potem Wigry 3, potem BMX jakiś no i potem era górali... Ale u babci jeździłęm pod ramą na Ukrainie dziadka :)

keczu - Wto Gru 15, 2009 00:40

Mayson napisał/a:
przyczyna masowego płaskostopia wśród dzieci i młodzieży

Zacytuje reklame gum rozpuszczalnych "MAMBA" - "mam i ja"-ale nie MAMBE owocowa :mrgreen:

Mayson napisał/a:
że to był REKSIO
No wlasnie Reksio , moja pierwsza rurka. :wink:
MaReK - Wto Gru 15, 2009 00:42

Jak wiele nas laczy ;)
Moj pierwszy rower to tez byl reksio - niebieski z czterema kolkami.
Potem tata wzial mnie na podworko, zdjal kolka i wsadzil patyk za siodlo.
Zrobilem tak z nim dwa kolka, a trzecie zrobilem sam ;D

Od tamtej pory, dokad nei zrobilem prawa jazdy (2002 rok) ;) Rower byl moim podstawowym srodkiem transportu i jezdzilem nim wszedzie.

Reksio swoj zywot zakonczyl pod kolami samochodu sasiad z drugiego podworka.
Wzialem udzial w pierwszym wyscigu. Kolega dwa lata starzy na pelikanie, ja na reksiu.
Ja przy scianie budynku on od zewnetrznej. Poszli! Predkosc makysmalna. Nozki krecily sie szybciej niz zdazylem o tym pomyslec. Widze ze kolega hamuje i krzyczy zebym stawal. Ja nie moglem opanowac maszyny i probowalem sie lapac rynny. Niestety.
Bum! Przywalilem w przednie kolo malucha wyjezdzajacego z bramy. Zrobilem salto.
Obilem twarz, rece, kolana... nie bylo placzu, bo dziewczyny kibicowaly ;)
Ale mialem tik nerwowy. Mrugalem oczami z czestoliwoscia 7 mrugniec na jedna nanosekunde i zarzucalem glowa, jakbym chcial odgarnac wlosy, ktorych nie mialem tak duzo, zeby mi do oczu spadaly.

Po reksiu byl dziadka Sokol. Takie Wigry 3 :)
Zostalo mocno stuningowane po dwoch latach mojego ujezdzania.
Dostalem opony od BMX'a, zmienilem widelec na twardszy itp.

Potem ojciec z placowki W NRD przywiozl mi tez cos a'la wigry 3 - IFA :)
Rozpadl sie w koncu - zrobilem nim milion km :)

Pozniej dziadek na naste urodziny kupil mi gorala ;)
Ktorego na drugi dzien ukradli mi z piwnicy.

Wiec dziadek sie wkurwil, wzial mnie do sklepu i kupil mi lepszego - Olprana.
Rower sluzyl mi przez kilka lat. Tunowalem go i bylisym bardzo zzyci.
Niestety. Pewnego dnia, postanowilem wybrac sie na wycieczke do parku - Pole Mokotowskie. Jest tam slynny pomnik zolnierzy radzieckich i chlopaki, na zawodowym
sprzecie skakali z duzych schodow. Ja na swoim olpranku tez skoczylem.
Chlopaki sie podlamali. Przyjechal jakis chlystek, bez kasku, butow itp.
zwyklym goralem pokonal dosc duza wysokosc.

Mnie adrenlinka skoczyla, wsadzilem rower na pomnik (2,5 m wysokosci)
rozpedzilem sie po podescie i wyskoczylem do gory...

Nie pamietam ile lecialem, ale jak jebutnalem w ziemie to widzialem tylko gwiazdy.
Spadlem na kola, ale pod naciskiem pekly szprychy i zatrzymaly sie kola w miejscu.
Ja zrobilem salto i zranielm sie w palec. I wtedy prawdopodbnie powiedzialem, ale juz nie pamietam "Jestem hardcorem" :)

Rower wrocil na mnie.
Ja zrobilem prawko i przesiadlem sie na UNO mojej mamy.
Ojciec rower naprawil i jezdzi do dzisiaj.
Ot i cala historyja ;)

keczu - Wto Gru 15, 2009 00:57

MaReK napisał/a:
I wtedy prawdopodbnie powiedzialem, ale juz nie pamietam "Jestem hardcorem"

No, ale dobrze sie zapowiadales.
MaReK napisał/a:
reksio - niebieski z czterema kolkami.
:razz: :ok:
Mayson - Wto Gru 15, 2009 01:29

MaReK napisał/a:
Jak wiele nas laczy

Ty, zapytaj rodziców, czy nie miałeś braciszka - ja zapytam swoich :wink: :razz: Bo mi się jeszcze kilka rzeczy zgadza :) :
MaReK napisał/a:
Moj pierwszy rower to tez byl reksio - niebieski z czterema kolkami.
Potem tata wzial mnie na podworko, zdjal kolka i wsadzil patyk za siodlo.
Zrobilem tak z nim dwa kolka, a trzecie zrobilem sam

Mój ze zdjęcia też wygląda na niebieski, też miał kółka i też po ich zdjęciu, z wielkim kijem za siedzeniem, ojciec za mną biegał kilka razy, aż pojechałem sam :lol:
A oprócz tego Reksio, też dziadek kupił mi wszystkie rowery, jakie potem miałem.

Kurdę; strasznie późno prawko zrobiłeś... Jak widzę, jesteś z rocznika mojego kuzyna, co z nim się Turbo wymieniałem listownie ;) czyli 3 lata starszy. Ja zrobiłem prawko w maju 1998 i to było pierwsze prawko na całym roczniku naszym w ogólniaku (również za sprawą tego, że u mnie na wiosce czekało sięna odbiór 7 dni w gminie, a ja byłem jedyny z wiochy, a reszta musiała czekać 30 dni ;] )

Mojego Reksio ponoć rolnik Żukiem przejechał, tak tata twierdzi, ja nie pamiętam. Ale skorzystałem, bo dostałem Wigrusa, którego zajeździłem. BMXa prawie zajeździłem i oddałem młodszemu kuzynowi, a górala, heh mam do dziś, ale w postaci ramy - cały osprzęt jest wymieniony już 2-krotnie! 2 komplety Shimano zajeżdżone, dziennie potrafiłem robić z kumplem 120km (rekord 135km) Rower bardzo wdzięczny, ale teraz tusza krzyczy, żeby na niego nie wsiadał zbyt często ;/ Ale kiedyś to kondycję mieliśmy z tym kumplem niesamowitą - pamiętam, że przez pierwsze 2-3km cięzko sięjeechało, a potem nagle następował przełom i już non-stop, lekko bez problemu cały czas średnia v 35-40km/h - wszystkie czarne i czerwone szlaki Trójmiejskie zjeździliśmy... łoj... to było nawet całkiem niedawno, bo w okresie 13-9 lat temu... A potem jak się poszło do akademika... najgorsza decyzja w życiu.
MaReK napisał/a:
Nie pamietam ile lecialem, ale jak jebutnalem w ziemie to widzialem tylko gwiazdy.
Spadlem na kola, ale pod naciskiem pekly szprychy i zatrzymaly sie kola w miejscu.
Ja zrobilem salto i zranielm sie w palec. I wtedy prawdopodbnie powiedzialem, ale juz nie pamietam "Jestem hardcorem"

:lol: dzieciak czasem za bardzo wierzy w swe siły, a jeszcze ja kgo podpuścić, to łoj! U mojej babci był taki staw (wioska przy wale wiślanym, 10km od Puław) który szedł przez całą wioskę i dzielił ją prawie na pół, staw nazywa się Gruszka. Jak miałem 6 lat, to właśnie ze wspomnianym już kuzynem szliśmy do dzieciaków na łyżwy na ten staw. Gruby lód, odgarnięty, takie małe lodowisko było - ja nie miałem łyżew, a koniecznie chciałęm z nimi pojeździć, no i męczyłem kuzyna, żeby pożyczyłmi łyżwy, a jemu nie chciało się zdejmować, więc zaczął mi wkręcać, że jak się rozpędzę, to na butach pojadę dalej niż inni na łyżwach. No i stanąłem daleko, wziąłem potężny (jak na 6-latka) rozbieg i wskoczyłem w pełnym pędzie na ten lód i.... jak mnie wywinęło, jak przypieprzyłem głową w podłoże, to zrobiło mi się ciemno, potem jasno i cicho, a potem zobaczyłęm, że wszycy na palcach znikają z lodowiska - okazało się, że tak wyrżnąłem łbem, że pełko lodowisko - zrobiła się pajęczyna i wtedy szybko otrzeźwiałem i też uciekłem do babci. Później jak mnie tam kuzyn przyprowadzał, to wszystkie dzieciaki pukały się w głowę i marudziły "o jacie, znowu ten", "weź go tomek nie wpuszczaj na lód", a nawet "przywiąż go do słupka, żeby tu nie wchodził".... ehhh a ja głupek miło to wspominam :)

O szlag... tak miło, że już 1.30... a wstaję o 5.30 :roll: :lol:

MaReK - Wto Gru 15, 2009 01:49

Mayson napisał/a:
Ty, zapytaj rodziców, czy nie miałeś braciszka - ja zapytam swoich :wink: :razz: Bo mi się jeszcze kilka rzeczy zgadza :) :

Nie mialem ;)
Jestem jedynakiem - samolubem :)

Mayson napisał/a:
Kurdę; strasznie późno prawko zrobiłeś...

Moj serdeczny kolega z liceum, mial taka zajawe na samochody, ze zrobil prawko jak tylko minela polnoc i osiagnal ten wiek w ktroym juz mogl je zrobic. Notabene ten kolega, zdobyl chyba dwa razy mistrzostwo polski w rallycrossie w klasie II aut. To jeden z tych fenomenow, co wpada na tor pierwszy raz w zyciu i obejezdza wyjadaczy :)

Ja chcilem zrobic po nim - miesiac. Ale zawsze mi bylo nie po dordze.
A to nie chcialo mi sie, bo lubilem pospac. Mialem rower, wiec po co mi prawko.
Dziewczyny mnie nie interesowaly specjalnie, chlopcy tez nie :)
Bawily mnie komputery, telewizja, takie glupoty ;)

Potem zaczely sie studia. Dziadek znowy wylozyl kapuste i oplacil mi kurs.
Zrobilem go calego. Ale nie poszedlem na egzamin wewn.
Przepadlo ;/

Pozniej, na horyzoncie zaczely sie pojawiac kobiety :)
Na studia mialem daleko i zima ni cholery nie chcialo mi sie pedalowac.

Zebralem jakies grosze. Poszedlem do osrodka, zapisalem sie na egzamin
i poprosilem o rozpisanie calego kursu na dwa tygodnie.
Udalo sie. Przejezdzilem.

Zapisalem sie na egzamin. Zdalem teorie i czekalem na praktyczny.
Tutaj z pomoca przyszli koledzy. Staneli na drugim placu i z ukrycia
caly egazmin krecili :) Udalo mi sie zdac za pierwszym razem i tak oto mam prawko.

Gdyby nie studia, jakies baby i proba zaimponowania im, ze mam prawko ;)
To pewnie dzisiaj przyjezdzalbym na spoty olpranem ;)

filo - Wto Gru 15, 2009 08:09

MaReK napisał/a:
Mielismy naboje dokupowane i potem byl szpan ze mamy w chacie wode gazowana.


Kiedyś znajomy wlał do syfonu najzwyklejszą wódkę. Wiadomo, alkohol, bąbelki.
Pomijając walory smakowe to miało to moc bo go sponiewierało nieźle po 5 kieliszkach a chłopak potrafił sporo wypić...


Mayson napisał/a:
Moim zdaniem te dysleksje, adhd i reszta, zostały wymyślone na potrzeby usprawiedliwienia luk w wychowaniu przez rodziców.... ;]


I jeszcze jakieś wychowanie bez stresowe...
Jak dostał człowiek pasem po dupie to wiedział przynajmniej przez 3 dni za co.
A teraz-"synku, tak nie wolno" i w odpowiedzi napluł gówniarz matce w twarz a ta znowu ze spokojem,że nie wolno...
Dawniej za coś takiego to pas,guma i wąski drzwi a nie ta żenada co na TVN pokazują w tej "Superniani" czy jakoś tak...

[ Dodano: Wto Gru 15, 2009 08:09 ]
Mayson napisał/a:
... jak mnie wywinęło, jak przypieprzyłem głową w podłoże, to zrobiło mi się ciemno, potem jasno i cicho,


Podobna sytuacja w moim wykonaniu zakończyła się wstrząśnieniem mózgu (w sumie x3)...

MaReK - Wto Gru 15, 2009 10:24

filo napisał/a:
Dawniej za coś takiego to pas,guma i wąski drzwi a nie ta żenada co na TVN pokazują w tej "Superniani" czy jakoś tak...

Tez nie do przesady...
Mialem takiego kolege w tamtych czasach, ktorego mama tlukla za byle co.
Nawet jak byla jakas afera na podworku, w ktorej on nie uczestniczyl, a padlo przez chwile podejrzenie na niego, to dostawal wpierdziel taki, ze jego darcie mordy slychac bylo na calym podworku. Chodzil potem taki lekko zastraszony i wszystkiego sie bal. Moze matka jego osiagnela cel, bo chodzil ogladajac sie za siebie i zanim cokolwiek zrobil to piec razy pomyslal czy nie dostanie za te czynnosc wpieprz. No ale to juz skrajny przypadek i tego nie polecam.

Natomiast dzisijesze szarpniecie za reke niesofrnego gowniarza, konczy sie komentarzem - ODEBRAC PRAWA RODZICIELKIE! KAT!

W tamtych czasach nik nawet nie pomyslal, ze by do starszej osoby rzucic jaki nieprzyzwoity tekst. Bylo dziendobry, do widzenia. A teraz starszy czy nie, jakies Siema dziadek, albo zwracanie sie E!. O pluciu czy wkladaniu kosza na glowe, to sie nawet nie snilo najwiekszym wrogom ;D

Mayson - Wto Gru 15, 2009 10:57

MaReK napisał/a:
Tez nie do przesady...
Mialem takiego kolege w tamtych czasach, ktorego mama tlukla za byle co.

Ja miałem nawet taką koleżankę... ehh serce się krajało :sad: No ale to też skrajny przypadek głupiego rodzica.

Ja pamiętam, że polonista w podstawówce normalnie lał twardym drewnianym wskaźnikiem po łapach za przeszkadzanie na lekcji. Łapy bolały dłuuugo i nikt nie myślał, żeby go pozywać; wręcz przeciwnie, w domu ojciec stwierdzał: "no chłopie, nie szanujesz jego czasu i lekcji, to się nie dziw, że cię łapy swędzą" :smile:

[ Dodano: Wto Gru 15, 2009 10:57 ]
Pamięta ktoś magazyn MORZE? Ta piosenka i filmik wymiatały :smile:
http://www.youtube.com/watch?v=llR8NafXp8k

filo - Wto Gru 15, 2009 11:22

MaReK napisał/a:
filo napisał/a:
Dawniej za coś takiego to pas,guma i wąski drzwi a nie ta żenada co na TVN pokazują w tej "Superniani" czy jakoś tak...

Tez nie do przesady...


Nie chodzi mi o bicie "dla zasady" albo "na zaś"...


MaReK napisał/a:
Mialem takiego kolege w tamtych czasach, ktorego mama tlukla za byle co.


To już raczej podpada pod fizyczne znęcanie się lub stosowanie przemocy wobec nieletnich.
Takim ludziom współczuję.


Aby zobrazować moje myśli podam przykład (swój):

Początek podstawówki.
Poszedłem z kolegą na pobliskie łąki/mokradła nic nikomu o tym nie mówiąc. Nie było nas ze 2 godziny.
Wtedy tego nie rozumiałem ale teraz wiem już co przeżywa rodzić który stracił dziecko z oczu i nie wie gdzie ono jest...
Ale wróciliśmy, finał był taki,że na goły tyłek pasek przyjąłem parę razy.
Efekt? Już nie poszedłem w dalsze miejsca bez pytania albo chociażby oznajmiania o tym rodzicom.

Natomiast nie rozumiem bicia za złe oceny w szkole-dostałem parę razy.
Jednak to tak nie bolało jak widok komputera rozsypującego się na kawałki przy uderzeniu z impetem o beton z wysokości 1 piętra. Niezapomniany rok 1999, pod koniec podstawówki-widocznie za stary byłem już na bicie.
Poskutkował pas na dupie.

I jeżeli teraz to wszystko na spokojnie przemyślę, to nie mam za złe tych "kar cielesnych", bo, poniekąd dzięki nim jestem po tej lepszej stronie w sensie "wyszedłem na ludzi"...

Dobra, nie odbiegajmy od tematu...

zetes - Wto Gru 15, 2009 11:40

filo napisał/a:
I jeżeli teraz to wszystko na spokojnie przemyślę, to nie mam za złe tych "kar cielesnych", bo, poniekąd dzięki nim jestem po tej lepszej stronie w sensie "wyszedłem na ludzi"...


podobnie i ja :grin:

[ Dodano: Wto Gru 15, 2009 11:40 ]
Widze, ze niektorzy wybrzydzaja, mnie smakowaly bo nie bylo wyboru, podobnie jak kubanskie pomarancze, zielone, kwasno-gorzkie a jakie slodkie :lol:

kasjopea - Wto Gru 15, 2009 12:37

Mayson napisał/a:
Pamięta ktoś magazyn MORZE? Ta piosenka i filmik wymiatały :smile:

To był Klub Zdobywców Oceanów. Wygrałam tam w jakimś konkursie rejs na żaglowcu po Bałtyku. Może to miało wpływ na mój wybór marynarza na męża :hmm: :wink:

Mayson - Wto Gru 15, 2009 12:50

kasjopea napisał/a:
Wygrałam tam w jakimś konkursie rejs na żaglowcu po Bałtyku.

Łał :) A ja myślałem, że konkursy w PRLu to pic na wodę i nie dało się niczego wygrać ;) Nieźle, nieźle Kasjo :)

Jeszcze była SONDA, mam jej prawie wszystkie odcinki na CD, pamiętam jaki smutny chodziłem, jak ich ten Star przejechał (Andrzej Kurek i Zdzisław Kamiński)
http://www.youtube.com/watch?v=jjn2J-1riyE

kasjopea - Wto Gru 15, 2009 16:46

Pamiętam jeszcze loterie. W kiosku się kupony kupowało. Chyba wszystkie wygrane były. Miałam za to mnóstwo książek.

[ Dodano: Wto Gru 15, 2009 16:46 ]
Mayson napisał/a:
kasjopea napisał/a:
Wygrałam tam w jakimś konkursie rejs na żaglowcu po Bałtyku.

Łał :) A ja myślałem, że konkursy w PRLu to pic na wodę i nie dało się niczego wygrać ;) Nieźle, nieźle Kasjo :)


Będąc w zuchach wygrałam konkurs piosenki harcerskiej. To był czad, taki mały szkrab wygrał ze starszymi od siebie. Rozdanie nagród odbywało się w pałacu prezydenta miasta. Super feta. Dzieci "dygnitarzy" i znajomków dostały wielgachne misie i inne nagrody. A ja dyplom z gratulacjami za zajęcie I miejsca. Pierwsze gorzkie życiowe rozczarowanie.

Pluum - Wto Gru 15, 2009 20:49

W takiej kioskowej loterii kolega mojego brata wygrał malucha :shock: Pamiętam jeszcze spodnie "piramidy", sandały plastiki, gumę "Huba-buba". I oczywiście radiomagnetofon 'Kasprzak". I wierszyk który dostałam do nauczenia z okazji Święta 1-Maja, którego nie wyrecytowałam bo pies mi go zjadł :lol:
Perez - Czw Gru 17, 2009 15:34

No i odebralem dzisiaj na poczcie 100szt gum TURBO!

Pierwsza otwarta i zdjecie Rovera, jakis dziwny SUV

filo - Czw Gru 17, 2009 16:18

Perez, do kiedy był termin przydatności do spożycia?
Konix - Czw Gru 17, 2009 16:51

Terminem przydatności do spożycia nie trzeba się martwić.
filo - Czw Gru 17, 2009 17:40

Konix napisał/a:
Terminem przydatności do spożycia nie trzeba się martwić.

... bo zazwyczaj przy produktach długotrwałych termin podaje się z półrocznym zapasem...?

Tak gdzieś kiedyś wyczytałem...

Joa - Czw Gru 17, 2009 19:03

tak troche w temacie :)
http://film.wp.pl/idGalle...ml?ticaid=194c4

Dydo - Pią Gru 18, 2009 10:16

A pamięta ktoś z Was chipsy o kształcie pizzy, hamburgera i hot doga ? Miały bardzo pyszny smak tychże fast foodów, były poprostu !@!$#**te. Ojj ile bym dał, żeby dziś zjeść jedną paczkę tych chipsów o smaku hot doga :) Prawdopodobnie były one produkcji Chio, ale już nie pamiętam. Lata gdzieś 99 lub 01, nie pamiętam już dokładnie.
Perez - Pią Gru 18, 2009 13:49

Konix, sprobowalem jesc i nie smakuje najlepiej.
Na poczatku poczulem smak gumy TURBO z dawnych lat, ale juz po chwili czulem sie jakbym gryzl gumke myszke. Stala sie strasznie krucha i wogule nie gumowata.
W chwili wolnego czasu zrobie zdjecie, bo Pan wyslal mi jeszcze to wszystko w gustownym pudelku z "epoki".

MaReK - Pią Gru 18, 2009 17:17

Liczy sie ten smak :D Baza gumowa sie zestarzala dlatego sie kruszy, ale to nic ... ;D
kolka161 - Pią Gru 18, 2009 17:30

Oglądałam demotywatory i pomyślałam o Marku :)


Mayson - Pią Gru 18, 2009 18:35

Perez napisał/a:
Na poczatku poczulem smak gumy TURBO z dawnych lat
MaReK napisał/a:
Liczy sie ten smak

Jeśliby któryś z Was kiedykolwiek jeszcze widział aukcję TURBO nie po terminie, to bardzo proszę; dajcie znać na Forum - ja choruję na to i ubolewam, że daleko mieszkam od Ciebie Perez - podjechałbym po 1 gumę Turbo, ale nie aż tak daleko ;)

Perez - Pią Gru 18, 2009 20:47

Mayson, w ramach Swiat moge Ci wyslac listem kilka. Daj adres do przesylki na PW.
kolka161, to juz chyba bylo pare postow wczesniej.

kolka161 - Pią Gru 18, 2009 21:22

Cytat:
kolka161, to juz chyba bylo pare postow wczesniej.


hmmm nie zauważyłam.ale chyba nic sie nie stało, nie :)

-IKS- - Pią Gru 18, 2009 21:52

a mi zawsze najbardziej smakowała guma Donald- początkowo dostawałam je od sąsiadów mających rodzinę za granicą, później jak już można było kupić i u nas to raz na jakiś czas wyprosiłam kasę od rodziców...
a poza tym gumy kulki... mmmmm :mniam:

a z "nowszych" czasów to pamiętam takie lizaki w kształcie stopki z posypką, w której się je maczało i ta posypka "strzelała" w buzi, tak samo strzelająca guma do żucia :D
te produkty przypomniały mi się dzisiaj jak zjadłam cukierka czekoladowego z takim strzelającym nadzieniem o smaku truskawkowym ;)

Mayson - Pią Gru 18, 2009 22:14

Perez napisał/a:
Mayson, w ramach Swiat moge Ci wyslac listem kilka. Daj adres do przesylki na PW.

No to poszło. Kwestia zapłaty - daj znać na PW ile co i jak ;) Pomimo terminu "poza" chcę spróbować ;)

filo - Sob Gru 19, 2009 04:49

Mayson napisał/a:
Pomimo terminu "poza" chcę spróbować ;)


Mayson, najwyżej Cie przeczyści a podobno sraczka raz na jakiś czas jest zbawienna dla organizmu :rotfl:

Co do gumy Donald to pamiętam jak ciotka przyniosła jedną i dzieliła ją na 3 części, dla mnie, siostry i kuzynki.


W podstawówce zażeraliśmy się jeszcze "dmuchanym ryżem". Był zwykły i kolorowy...
A dodatkowo, kupując cukierki "krówki" można było zrobić "szyszki".
Rozpuszczało się te krówki w garnku, dosypywało dmuchanego ryżu i formowało tzw. szyszki.
Po ostygnięciu gotowe do jedzenia...

kolka161 - Sob Gru 19, 2009 09:54

filo napisał/a:
A dodatkowo, kupując cukierki "krówki" można było zrobić "szyszki".


dzisiaj mozna kupic gotowca ale jak dla mnie jest paskudny...
ja najlepiej wspominam chrupki Star Foods-jak dla mnie byly najlepsze :)

Albo mama kupowała mi Vibovit Junior a ja wyżerałam go palcem prosto z saszetki :)

Mayson - Sob Gru 19, 2009 11:20

filo napisał/a:
Mayson, najwyżej Cie przeczyści a podobno sraczka raz na jakiś czas jest zbawienna dla organizmu

Nie takie rzeczy człowiek miał okazję wchłaniać :grin: A dobra sraczka wystepuje rzadko więc się nie boję :lol:

MaReK - Pon Gru 21, 2009 01:26

Ojej! Ale jestem rozczarowany tym co nabyl perez ;(
Nastawilem sie na ten morelowy smaczek, na te histroyjki, a tu taki zonk.

Po pierwsze guma jest innego ksztaltu. Jest krotsza.
Historyjki sa nowoczesne. Nowe zdjecia, nowe fury - np. Bugatti Veyron ;/
A sam smak... gowno jakich malo. I jeszcze te ruskie napisy na opakowaniu :(
Gosc co to sprzedaje powinien dostac negatywa.