Dodam, że na samym AGH (które kończyłem), przy mnogości wydziałów i kierunków poziom może być bardzo nierówny.
Z tym mogę się zgodzić.
piter34 napisał/a:
Statystyczny, omawiany tutaj "debil" poradzi sobie na wydziale np. odlewnictwa, ale odpadnie po I semestrze na wydziale elektrotechniki, automatyki, informatyki i elektroniki (co za durna nazwa - EAIiE).
Z tym się nie zgodzę. "Debil" nie skończy nawet odlewnictwa. Co innego "zdolny" leser, który w odpowiednim momencie weźmie się za naukę a nie imprezy. Są na AGH wydziały i kierunki, które wymagają w miarę systematycznej pracy przez cały semestr a nie tylko w sesji. Są takie, które wymagają wysiłku praktycznie tylko w sesji, ale na Boga, "debil" nie da sobie rady. Owszem są egzaminy na które wystarczy wykuć, ale są też takie, które wymagają tylko logicznego myślenia. "Mało lotni" muszą włożyć dużo więcej pracy, żeby przebrnąć przez studia.
Konkludując, trochę zapędziliście się w tej dyskusji. A już najbardziej Ci, którzy nie studiując rzucają hasła, "debile po studiach". Owszem znajdziemy zawsze skrajne przypadki, ale nie możemy uogólniać.
SPAMU¦
Wysłany: Pią Cze 27, 2008 10:34 Post o charakterze reklamowym. Każde Twoje kliknięcie zwiększa nasze szanse przeżycia ;)
Są na AGH wydziały i kierunki, które wymagają w miarę systematycznej pracy przez cały semestr a nie tylko w sesji.
Hehehe...
Na Elektronice na PW ulubionym tekstem było "uff... Wreszcie sesja - można odpocząć" i był to tekst zupełnie na poważnie, bo laboratoria i ćwiczenia dawały nam dużo bardziej w kość niż średnio 3 egzaminy w sesji, które głównie bazowały na myśleniu i wiedzy z semestru.
_________________ Pozdrawiam, Maciek (podWawa - WPR)
Obecnie MX-5 NC '07, XC60 'Słoń 2' i wózek na zakupy (Fabia III)
Były 2*R623Si Lux '95 LPG, R827Si '93 LPG, R416 Si '99 LPG, MX-5 '92 i kilka innych nieroverków
Hehehe...
Na Elektronice na PW ulubionym tekstem było "uff... Wreszcie sesja - można odpocząć" i był to tekst zupełnie na poważnie, bo laboratoria i ćwiczenia dawały nam dużo bardziej w kość niż średnio 3 egzaminy w sesji, które głównie bazowały na myśleniu i wiedzy z semestru.
Maciej, ja nie biorę pod uwagę laborek, projektów i tym podobnych, bo w zasadzie na każdym kierunku na AGH jest tego mnóstwo. Mimo wszystko da się to pogodzić z "rozsądnym" studenckim życiem. Niemniej jednak egzaminy to zupełnie inna bajka, rzadko kiedy (a w zasadzie nie pamiętam takiego przedmiotu) wiedza zdobyta podczas ćwiczeń, laborek i projektów wystarczała do podejścia do egzaminu. Tu zazwyczaj trzeba było się bardzo mocno (a w zasadzie w większej części podpierać teorią z wykładów i podręczników, tak przynajmniej było na moim kierunku i na tych które studiowali znajomi.
PS>A propos rangi uczelni, różnie z tym bywa, ale dla mnie zatrważające są np. różnice poziomów (a w zasadzie wymagań przy egzaminach i zaliczeniach) pomiędzy dziennymi a zaocznymi na tym samym kierunku tej samej uczelni i żeby było śmieszniej z przedmiotami u tych samych profesorów. Niestety, uczelnie państwowe większość kasy czerpią z tego trybu nauki.
Dołączył: 19 Mar 2008 Posty: 36 Skąd: Żmigród / Wrocław
Wysłany: Pią Cze 27, 2008 13:59
co do studiów (mieć czy nie) każdy niech sobie odpowie sam, czy warto..
wiadomo, że mając ten papier startuje sie z trochę lepszej pozycji, bo jak by nie było każdy pracodawca zwraca na to uwagę, ale oprócz tego papierka ważne jest też to, co dany osobnik sobą reprezentuje; bo co z tego, że ma te studia jak jest głąb i nie ma o niczym pojęcia..(dobry przykład to mój sąsiad, mgr inż. budowlaniec po PWr, stypendysta, ma pojęcie tylko o tym czego się nauczył w szkole i na tym koniec, zero pojęcia o jakichkolwiek innych sprawach itp...)
Zresztą, każdy kto studiował, wie jak to jest, jedni chcą się czegoś nauczyć a inni ślizgają się z roku na rok...
Jesli chodzi o prywatne uczelnie, to w większości nastawione są na robienie kasy i na ilość studentów, a nie o wypuszczenie po za swoje mury specjalistów (wiem bo miałem "przyjemność" do takiej szkoły uczęszczać), teraz walczę na uczelni państwowej i jesli chodzi o podejście do nauczania, to bez porównania - na korzyść tej drugiej!!
podsumowując, łatwiej jest mając ukończone studia, ale nie należy dyskwalifikować ludków którzy ich nie mają, a wykazują się inteligencją i pewną wiedzą..
to chyba tyle..ale się wypracowanie zrobiło
_________________ .: Podpis użytkownika wymaga
edycji :.
Oczywiscie jestem przeciwny generalizowaniu a prawda jest taka ze wszystko zalezy od konkretnych ludzi -zarowno studentow jak i wykladowcow. Zarowno uczelnie prywatne jak i panstwowe dziela sie na szkoly i przechowalnie.
Co do samej zasadnosci studiow...zartowano swego czasu ze majac glowe na karku nie ma sensu pakowac sie w 5 lat studiow bo w te miejsce jest 5 lat robienia kasy i blizej do emerytury. Cos w tym jest, niemniej mimo wszystko studia w swoim idealistycznym zalozeniu SA jednak potrzebne i pozyteczne, jako instytucja dajaca podstawy do dalszego rozwoju.
Ukonczenie studiow stanowi wtedy dowod na to ze dany osobnik sprostal pewnemu wysilkowi, ze umie narzucic sobie pewne standardy i ma szanse (uwaga -szanse, nie pewnosc) na przeniesienie tego na pole zawodowe.
W tym swietle oczywiscie ze lepiej miec 'papier', dlaczego by nie;)
Jak najbardziej jednak trzeba byc dalekim od uwazania 'papieru' za swietosc i dyskwalifikowanie tych ktorzy go nie maja. Bez sensu podawac tu przyklady bo znajdzie sie wiele: Wsrod osob z papierkiem sa debile, wsrod osob bez papierka sa perelki i odwrotnie. Odpowiadajac wiec na pytanie czy studia sa potrzebne...jest jednak cos fajnego w byciu perelka Z papierem;) Chyba ze ktos zaklada wlasny biznes...bo jest cos prawdziwego w powiedzeniu ktore wlasnie wymyslilem
-uczelnie ksztalca pracownikow, ich szefowie zas ksztalca sie sami;)
Mysle tez ze dzisiejszy HR zmienia sie i z tego co widze slepe patrzenie na papier jest w odwrocie -liczy sie doswiadczenie i umiejetnosci. Tu jednak tez jest pewna niezdrowa tendencja...coraz czesciej brak doswiadczenia dyskwalifikuje kandydata...to pytam sie zatem gdzie do cholery ludzie maja zdobyc te doswiadczenie:p
To nie tak - to ewentualne zniechęcenie i demotywacja bierze się z tego, że bardzo często jedynym pytaniem studentów "prywatnych" na ćwiczeniach jest "czy można już iść do domu"... Na PW to nie do pomyślenia, a pytania jednak zwykle są merytoryczne...
Bardzo możliwe - nie studiowałem na politechnice, więc nie wiem "dokładnie" jak tam jest - jedynie to co mówią mi inni;) Ale wiem że zarówno na polibudzie jak i uniwerku, są tzw "wydziały gier i zabaw" - gdzie (uśredniając) wymagania czy trudność materiału nie jest taka jak na najbardziej renomowanych kierunkach tychże uczelni. Więc pewnie wszędzie bywają i takie i takie pytania - a tendencje mogą być różne.
Sam studiowałem w Wyższej Szkole Bankowej, która chwali się tam w rankingach że jest najlepsza w województwie i gdzieś tam w czołówce w Polsce (wśród niepaństwowych)... I np ludzie po bankowości w tej szkole na trójmiejskim rynku finansowym wiem że są bardzo cenieni i poszukiwani przez pracodawców...
Niestety informatyka w tejże szkole na której byłem okazała się fatalna...
maciej napisał/a:
I zapewniam Cię, że znam prywatnie kilku "wykładowców z powołania" zbierających najlepsze opinie na Polibudzie, którzy nie traktują prywatnej uczelni inaczej niż PW i z każdą grupą zaczynają z zapałem, nie ważne, czy na PW, czy na prywatnej uczelni, ale jakoś mówią, że na PW w grupie zawsze jest conajmniej 3-4 studentów zainteresowanych, dla których warto prowadzić, a na prywatnych tego ciągle nie ma i bardzo szybko zapał opada.
Nie twierdze że jest inaczej czy nie o usprawiedliwianie studentów czy wykładowców mi chodzi - w końcu wszyscy to tylko ludzie (choć czasami mogłoby się w niektórych przypadkach wydawać zupełnie inaczej ) Tylko znów dochodzimy do miejsca, gdzie trzeba powiedzieć, że po prostu nie można tak uogólniać Jak zawsze zresztą
W ogóle cala dyskusja zaczęła się od uogólnienia Thrillco - i w sumie niemal wszyscy jak "jeden mąż" powtarzamy że nie można uogólniać... i tak dyskusja toczy się od dobrych niemal 3 stron
maciej napisał/a:
To oczywiste, ale co zrobić w systemie, w którym informatyk w Wawie po 2, maksymalnie 3 latach zarabia więcej od profesora, a metr mieszkania w Wawie to ponad jedna pensja profesorska...
Wyprowadzić się z Wawy...
_________________ .: Podpis użytkownika wymaga
edycji :.
Dołączył: 31 Sty 2006 Posty: 134 Skąd: Góra Kalwaria
Wysłany: Sob Lip 05, 2008 23:42
Dziekan napisał/a:
Co do samej zasadnosci studiow...zartowano swego czasu ze majac glowe na karku nie ma sensu pakowac sie w 5 lat studiow bo w te miejsce jest 5 lat robienia kasy i blizej do emerytury.
Kasy? Jak się ma wyjątkowy dryg. Emerytura? Jak najbardziej studia liczą się do przepracowanych lat więc do emerytury również bliżej.
snoppy napisał/a:
Apropos kształcenia, aż mi się przypomniało:
"Jak sobie pomyślę jakim jestem inżynierem, to boję się pójść do lekarza"
Hehe dosłownie jakbyś zacytował moje (inzyniera) rozmowy z kumplem (lekarzem) w trakcie naszych studiów.
Teraz po studiach to co inneegoo, o taak
Wydaje mi sie, ze dyskusja o zasadnosci studiowania lub nie jest wogole bezsensowna, bo kazda uczelnia i kazdy kierunek moznaby inaczej oceniac i teraz rozdrabniac sie bedziemy pisac, ze na agh jest na kierunku X tak, a na Y inaczej, a na PW kierunek Z... po co ?
Odpowiem uogolniajac - wbrew ostatnim postom- , ze w idealnym ukladzie, ze uczelnie ksztalca, to studia sa potrzebne. fakt ze mamamy patologie :
- uczelnie za kase, dajace tylko papier
- przyjmowanie po znajomosci
- obnizanie standardow nauczania dla tych "mniej ogarnietych"
- praca profesorow na kilku, albo i nastu uczelniach O_o niestety najczesciej odbija sie to na jakosci.
- Leserowanie studentow, slizganie sie na zasadzie ZZZ lub sciaganie, pisanie prac za $
To dla mnie tylko dodatkowa motywacja, zeby byc tym po studiach, potrafiacym i majacym wiedze. Rynek doceni takich ludzi i o to bym sie nie bal
Studia sa od przekazania wiedzy i umiejetnosci, to od nas zalezy czy je przyswoimy i wykorzystamy. Chocbysmy studiowali na najbardziej renowmowanej uczelni i nie chcieli to nikt za nas sie nie nauczy, a jezeli chcemy to slabsza uczelnia tez da jakis zasob wiedzy i szanse na wlasne poszukiwania.
Kto mowi ze studia sa niepotrzebne to chyba trafil na zla uczelnie, albo w sobie nie ma motywacji do nauki i tak to sobie tlumaczy. Teoria jest najczesciej budowana na doswiadczeniach z praktyki. Wszystko sie zmienia, wiec i teorie trzeba dostosowac do rzeczywsitosci. Sa zapewne kierunki studiow, ktore nie nadarzaja ksztalcic z biezaca wiedza. TO juz nasze zadanie przelozyc teorie w praktyke
_________________ .: Podpis użytkownika wymaga
edycji :.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum