Wysłany: Pią Lut 22, 2008 18:24 Ło jezu...no i trafilo na mnie...dziubnal mnie tramwaj :/
auuuu...chlip chlip..buu...
Skręcałem dzisiaj w Krakowie pod "Korona" w lewo - a tu mnie z tylu tramwaj - ciach..
dobrze, ze z tylu a nie gdzieś w drzwi i ze udało sie jakoś w sumie prześlizgnąć po nim jak śledź - bo by było malowania ze hoho...
Co ciekawe - przyjechał jakiś "dziodek" z MPK i mi mówi ze policji nie trzeba, ze oni automatycznie zgłaszając przez radio powiadamiają policje.
"Ale tu i tak widzę, ze to ewidentnie Pana wina, ale niech sie pan nie denerwuje, z 500 zlotych, jak mandat i wszystko u mnie załatwimy, wypiszemy, ja druki mam te same co policja, pan mi tylko podpisze ze Pana wina byla.."
Ale coś mnie tknęło - i pomyślałem ze jak mnie za tydzień będą już cywilnie o opoznienia w ruchu np o 30 000 ciągać to co wtedy..?
I sam zadzwoniłem i okazało się, ze dziodek z MPK kancił, bo policji wcale nikt nie wolal:)
Niestety 300 poszło, ale przynajmniej mam spokój - i obydwoje ukarani:)
zderzak nie jest połamany, tylko trochę porysowany - za to kawałek blachy w narożniku przy lampie trzeba będzie malnać.
Ale lampę już zamówiłem u PHJOWI, jutro będzie, nikomu sie nic nie stało - reszta nieważna, rowerek niedługo będzie zdrowy i gra gitara:D
"Bo wiecie Panowie - ja jakoś sie tak spokojniej przy was czuje, lepiej - jak mundur widzę..to zadzwoniłem "
udanego weekendu;)
Pzdr
E
SPAMU¦
Wysłany: Pią Lut 22, 2008 18:24 Post o charakterze reklamowym. Każde Twoje kliknięcie zwiększa nasze szanse przeżycia ;)
No ja pod Koroną kilka razy już zwiewałam przed żelazem. Masakra jakaś normalnie z nimi.
Zawsze mają tą samą śpiewkę, ważne by nie dać się wyrolować. Dzwonić po policję choćby miał być mandat.
Jakiś czas temu w nasze autko firmowe grzmotnął autobus, jego wina nie wyhamował i trzasnął nas w tył. Facet się darł, że go wina, napisał orzeczenie i milionem błędów i kazał podpisać. Odmowa i wezwanie policji. Typ nawet nie poczekał na policję.
We Wrocławiu tramwajarze mają takie polowania swoje, że kolekcjonują tylko bmki albo mesie i w nich walą na potęgę
Mam nadzieję, że roverek szybko wróci do świetności, zwłaszcza że faktycznie to tylko draśnięcie.
Witamy w "klubie tramwajarzy"...
Nasz Roverek też miał bliskie spotkania z "dużym niebieskim". Na Mogilskiej to było na jednym z licznych tam nawrotów.
W sumie nic takiego się nie stało, MPK się przyznało do winy i pokajało, ale straciliśmy kupę czasu i Roverek jakiś czas jeździł z niebieskimi śladami na zderzaku.
Pozdrowienia dla wszystkich
Kto obydwoje? Ty i motorniczy czy sam ty i auto.
Jeżeli na miejscu kolizji jest ktoś kto przyznaje się do winy to po co policja. Poszkodowany, czyli ten niewinny idzie do ubezpieczyciela z oświadczeniem winnego, a winny robi to sam lub na AC. Policję wzywa się tylko jeżeli nie nie ma zgody co do winy, bo po co jeszcze im płacić i płacić za naprawę auta.
Trochę jednak koloryzujesz bo co nieco wiem o tej kolizji.
@walkie
A skąd masz takie informacje, że tramwajarze na kogoś polują. Wiesz to od nich samych czy opierasz się tylko na obiegowych opiniach. Oni też mają problemy w przypadku kolizji i to nawet tej niezawinionej przez siebie, a w razie wypadku z ofiarami zabierane są im uprawnienia na czas dochodzenia (a te u nas trochę trwają) i nie mogą wtedy pracować.
A wystarczy tylko przeczytać kodeks i połowę zdarzeń z tramwajami byłoby mniej. To nie jest samochód który szybko się zatrzyma jak mu zajedziemy drogę. To co wjechało w ernesto waży około 20 ton.
I nie bronię tu przynajmniej tramwajarzy bo sami święci nie są. Zachowują się tak samo na drodze jak przeciętny polak.
Jeżeli na miejscu kolizji jest ktoś kto przyznaje się do winy to po co policja. Poszkodowany, czyli ten niewinny idzie do ubezpieczyciela z oświadczeniem winnego, a winny robi to sam lub na AC. Policję wzywa się tylko jeżeli nie nie ma zgody co do winy, bo po co jeszcze im płacić i płacić za naprawę auta.
A ja mam inny punkt widzenia. Po to niebiescy są i istnieją za moje podatki aby w takiej chwili przyjechac i notatke napisać, mandat dać. Także zawsze wzywam policje i obojetnie czy moja wina czy nie.
Dzięki temu można uniknąc wielu kłopotów. Mówisz że sprawa oświadczenia o winie wszystko załatwa, ale aby daleko nie szukać to przypomnij sobie historie Marka jak rozbił krówke i podpisał oświadczenie że jego wina a potem sie zorientował że jednak nie jego. Nawet nie wiem czy juz sie to skończyło czy nie. A w przypadku notki policyjnej sprawa dla ubezpieczalni jest bajecznie prosta.
_________________ .: Podpis użytkownika wymaga
edycji :.
podpisał oświadczenie że jego wina a potem sie zorientował że jednak nie jego
A gdzie w tym znajomość kodeksu. Jeżeli mam wątpliwości to wzywam ale jeżeli obie strony są pewne co do winy to nie ma powodu do wzywania radiowozu bo sprawa może być trocha droga, a i czasami przyjdzie poczekać dłuższą chwilę na nich.
A gdzie w tym znajomość kodeksu. Jeżeli mam wątpliwości to wzywam ale jeżeli obie strony są pewne co do winy to nie ma powodu do wzywania radiowozu
No tak w chwili zdarzenia obie strony są pewne, piszemy oswiadczenie a potem sprawca opowiada swoim znajomym i zaczynają sie teksty: "no co ty?! kolega kolegi miał identyczna sytuacje i to nie była jego wina. Nie bądz głupi, wycofaj sie z tego oświadczenia. Skoro poszkodowany nie wezwał Policji to niech sie teraz martwi. A świadków ma?" No i zaczynają sie schody. Wybacz ale pozostane przy swoim.
mcjg napisał/a:
nie ma powodu do wzywania radiowozu bo sprawa może być trocha droga
Jeśli popełniłem błąd to zapłace. Trzeba sie liczyć z konsekwencjami
mcjg napisał/a:
a i czasami przyjdzie poczekać dłuższą chwilę na nich.
Wole poczekać godzine i mieć później spokój i kase od ubezpieczyciela w ciągu tygodnia i sprawny samochód szybciej niż mieć problem przez kilka tygodni bo ktoś sie rozmyślił i stwierdził ze to nie jego wina.
_________________ .: Podpis użytkownika wymaga
edycji :.
Dołączył: 12 Gru 2006 Posty: 298 Skąd: Nowa Sól/Wrocław
Wysłany: Nie Lut 24, 2008 10:32
Cóż w kwestii czekania na policję też jestem za.. trzeba brać odpowiedzialnośc jeśli jest się sprawcą i wszystko powinno być jasno opisane. Mój ubezpieczyciel wymaga wzywania policji na miejsce zdarzenia ale i tak bym to zrobił.
_________________ .: Podpis użytkownika wymaga
edycji :.
Policję wzywa się tylko jeżeli nie nie ma zgody co do winy, bo po co jeszcze im płacić i płacić za naprawę auta.
mcjg, to moja pierwsza kolizja, a wysiadłszy z samochodu, słyszę "zajechał mi pan, ja jechalem prosto, pana wina, to chyba jasne".
A że znam sie lepiej na innych rzeczach, niż na analizie kolizji drogowych - to o czym mam dyskutować? Wystraszony bylem jak gołąb, może i zajechałem, może i nie - a że wydawało mi sie, ze jak tramwaj uderzył mi w tył, to może jednak nie musi do końca być moja wina. Postanowiłem zadzwonić. I nic złego w tym nie widzę
W przeciwieństwie do pana "rzeczoznawcy" z MPK - bo jak usłyszał, ze jednak chce zadzwonić to sie zapienił i nie był już moim kolega i nie klepał mnie po ramieniu zebym sie nie martwil.
To tym bardziej dało mi do myślenia, ze może i warto zadzwonić. Dla zasady i "spokojnosci"
I nie bolało wcale, jak okazało sie ze wina w sumie moja. Bo mama mnie nauczyła, ze jak Cie boli głowa - idź do lekarza; masz problem - pytaj prawnika.
I tak właśnie zrobiłem - zadzwoniłem po kogoś, kogo pracą jest wydanie rzetelnej oceny sytuacji, czyli Policje.
Bo jak wspomniałem wczesniej, nie uczestniczyłem nigdy w kolizji, nie znam sytuacji prawnej występującej w wypadkach kolizji z pojazdami MPK. A w nerwowym czasie stłuczki przychodzi na myśl wiele rzeczy - a ze np za tydzień dostane pismo, "ze przecież podpisałem dobrowolnie oświadczenie, ze moja wina, ze spowodował Pan - nie wiem - opóźnienia w całym MPK w KRK, wiec my Pana do sądu"?
Może tak sie da, może i nie. Moze bym musial płacić ja, może ubezpieczyciel. Pojęcia zielonego nie nie mam i dotąd, dokąd moje podatki idą na ludzi, którzy mogą mi w tym pomoc - szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to. Wtedy pomyślałem "frajer nie jestem - i sprawdzać na sobie nie będę".
Wiesz mcjg, ja jakoś nie ufam ludziom, którzy z miejsca mówią "ee..pan na spokojnego wygląda, załatwimy wszystko u mnie w samochodzie, nie trzeba Policji". Nie odbieraj tego tak, iż naskakuje teraz na Twoich mniemam znajomych - nie to jest moim celem.
Po prostu. Ufam nie ufam - przynajmniej dwa razy sie w takich sytuacjach zastanawiam.
Dzwoniąc na policje poczułem sie po prostu pewniej i w gruncie rzeczy bezpieczniej. I płacąc mandat czy nie - jestem zadowolony z sytuacji, bo chłopaki okazali sie miłymi osobami i na spokojnie mi cala sytuacje wytłumaczyli, narysowali, co jak i kiedy. I dobrze, bo po to właśnie są i po to ich wezwałem i takie były moje oczekiwania.
A nie jakiś nerwowy dziadek, który na mnie naskakuje - którego pytam "a gdzie ten tramwaj pojechał? Nie musiał czekać?"
Moze i miał racje, może i nie, może ten tramwaj lepiej ze pojechał, nie wiem. Co mnie to obchodzi - nie muszę wiedzieć. Skończyłem inne studia niż prawo. Place podatki jak llygas napisał po to, żeby właśnie w takich sytuacjach po Policje dzwonić. Jeśli popełniłem błąd - to zapłacę.
Ale będę na 100 % wiedział czy słusznie czy nie.
Wg mnie zalezy sporo od sytuacji, jak widac ze ktos probuje krecic czy jest nazbyt mily i chetny do polubownego zalatwienia sprawy, to mozna miec podejrzenie i zadzwonic na Policje. Ja pod koniec 2007 tez mialem moja pierwsza stluczke, gosc wjechal mi centralnie w zadek, gdy stalem na jezdni. Po wyjsciu powiedzial ze jego wina, spiszemy protokol i tyle. Ocenilem zachowanie, ryzyko zmiany jego decyzji, ale doszedlem do wniosku ze szansa na takie cos jest minimalna i na szczescie nie przejechalem sie W przypadku dosc jednoznacznej winy i przyznania sie sprawcy (wjazd w tylek, nieustapienie pierszenstwa, etc) mozna zalatwiac sprawe bez udzialu Policji, ale to wszystko zalezy od indywidualnego przypadku.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum