Zobacz temat - [Prawo pracy] Umowa-zlecenie, a bezsensowne zwolnienie... -
 
Forum Klubu ROVERki.pl

Prawo i ubezpieczenia - [Prawo pracy] Umowa-zlecenie, a bezsensowne zwolnienie... -

Mada_ - Pią Paź 08, 2010 22:40
Temat postu: [Prawo pracy] Umowa-zlecenie, a bezsensowne zwolnienie... -
Witam.
Niestety ostatnio spotkały mnie dość niemiłe sytuacje... i chciałabym się poradzić, tak więc:

W moim mieście niedawno otwarli nową galerie handlową. W tejże galerii znalazłam pracę jako sprzedawca. Oczywiście już na rozmowie kwalif. zostałam poinformowana, że to będzie umowa-zlecenie z okazji takiej, że jestem studentką i takie bla bla bla standardowe wciskanie kitu.
Oczywiście jak wiadomo ogólnie na rynku pracy ciężko jest znaleźć cokolwiek więc jako 'biedna' studentka poszłam na takie coś mając w głowie taką myśl, że w zasadzie takiej umowy nie powinni mi oferować a bardziej umowę o pracę, ale nigdy nie zagłębiałam się w przepisy i kodeksy więc zostawiłam to tak jak było ciesząc się, że w ogóle się jakakolwiek praca znalazła. Pracowałam sobie spokojnie przez 1,5 miesiąca w atmosferze idealnego spokoju, zadowolenia, z bardzo fajnym zgranym zespołem i po raz pierwszy z bardzo miłym szefostwem... gdy nagle pewnego wieczoru zadzwoniła do mnie kierowniczka sklepu z niemiłą wiadomością, że niestety kończą ze mną współpracę. Był to dla mnie niesamowity szok ponieważ nie popełniłam żadnego błędu w pracy, na pytanie 'dlaczego?' odpowiedzi od kierowniczki nie uzyskałam. Postanowiłam zadzwonić do szefowej (jako, że główną siedzibę firmy ma 80 km od mojego miasta nie mogłam z nią porozmawiać osobiście) i zapytałam o powód, uzyskałam odpowiedź bardzo sprzeczną z rzeczywistością. Dowiedziałam się też, że szefowa będzie za parę dni w sklepie, w którym pracowałam i dopiero wtedy będę mogła z nią porozmawiać 'w cztery oczy'.

Licząc dni do rozmowy, która miała wiele wyjaśnić postanowiłam nie czekać biernie. Ponieważ poczułam się bardzo niesłusznie potraktowana przez te 'niby niezwykle miłe osoby' postanowiłam zaznajomić się z przepisami kodeksu (jak człowieka zatrudnia cham to się człowiek spodziewa chamskiego traktowania, ale jak człowieka zatrudnia osoba, która masz wrażenie, że Cię zagłaska na śmierć to się kompletnie nie spodziewasz, że ktoś Cię tak perfidnie zgniecie jak robaka). Ku mojemu zaskoczeniu i w sumie zadowoleniu okazało się, że szefostwo oczywiście zatrudniało mnie niezgodnie z prawem, ponieważ w mojej pracy występował stosunek pracy czyli pracowałam pod ciągłym kierownictwem, w ustalonym miejscu oraz o ustalonym czasie. Obrałam taktykę wojenną. W planach miałam kontrolę PIPu i przy okazji wywalczenie tego co mi się należało. Tak więc pierwszą czynnością jaką wykonałam to udałam się do radcy prawnego w PIPie. Niestety okazało się, że kontroler niewiele może zdziałać – mógłby gdybym tam była jeszcze pracownikiem, a ponieważ już mnie telefonicznie poinformowali o zakończeniu współpracy to było już za późno. Jedynym wyjściem, które podsunął mi prawnik jest pójście do sądu pracy i sądowne wywalczenie ustalenia stosunku pracy. Oczywiście dowiedziałam się, że mam przy okazji dużą szansę na wygraną jeśli to odpowiednio udokumentuje, jeśli będę miała świadków itd. itp.

Wróciłam do domu, wyszukałam wzór pozwu i zabrałam się za żmudne opisanie mojej sprawy. Jako, że na następny dzień miałam mieć rozmowę z szefową, wolałam być przygotowana na wszystko.
Na rozmowę poszłam z bojowym nastawieniem. Powiedziałam szefowej to co uznałam za słuszne nie wchodząc od razu na ścieżkę wojenną, ale czekając na jej reakcje i w miarę rozwoju sytuacji miałam albo przycisnąć do ziemi albo poczekać. Co się okazało szefowa nagle stwierdziła, że tylko ze mną rozwiązują umowę, ale to nic nie znaczy bo przecież zawsze można wrócić i kazała mi kolejny tydzień na nią czekać, aż ona sobie wszystko 'przemyśli'. Jak dla mnie to granie na zwlokę... Nie wiem o co im na prawdę chodzi... W rozmowie nie doszło do żadnego wyjaśnienia, do podania jakichkolwiek powodów! Na moje pytania dlaczego było zbywanie.

Ponieważ nie mam już 18 lat i nie pozwolę sobie żeby pracodawca mnie tak traktował nie zamierzam ze spuszczoną głową odchodzić (co innego gdyby mieli jakieś prawdziwe zarzuty w stosunku do mnie – jak np. kradzież, pomyłki przy kasie, cokolwiek... a tu żadnego realnego wytłumaczenia!) jeżeli wszyscy będziemy się godzić na takie traktowanie to nigdy nie będzie dobrze.
Co bardziej przykre to to, że dzięki tej pracy mogłam sobie pozwolić na zakup samochodu i oczywiście nie mógł być to żaden inny wybór jak Rover, ale ta praca miała mi pozwolić go doprowadzić do stanu idealnego (zakupiłam go w stanie 'nieidealnym' ;) pęknięta szyba, amortyzatory przednie do wymiany, chciałam założyć gaz itd...) dlatego moja irytacja sięga dodatkowo zenitu bo teraz wszystko muszę odłożyć w czasie przez czyjeś 'widzimisię'...

Szkoda słów. Chciałabym się dowiedzieć czy ktoś był też w takiej sytuacji z pracodawcą, jak pokierować całą sprawą, o jaką kwotę mogę walczyć w sądzie pracy, ogólnie wszystko co związane z tym pozwem o ustalenie stosunku pracy. Nie zależy mi na jakiejś pustej zemście tylko na wywalczeniu tego co się człowiekowi należy...
Zamierzam czekać do końca nast. tyg. i jeśli nikt nie zadzwoni, zadzwonię sama i po prostu wyłożę 'kawę na ławę', ale wstępnie chciałabym wysłuchać jakiś sugestii. Może coś podpowiecie jak do nich zagadać by osiągnąć swoje. W sumie na pracy mi zależy chociaż i tak już tym bezsensownym zwolnieniem zepsuła się trochę atmosfera i zmienił się mój stosunek do tej pracy, ale pieniążki nie biegają po ulicy (a szkoda) więc jakoś sobie trzeba radzić...

Dzięki za wszelkie podpowiedzi :)

greg-si - Pią Paź 08, 2010 23:01

Troszkę nie rozumiem o co chcesz walczyć. Wypłacili Ci to co zarobiłaś?
Umowa zlecenie jak sama nazwa mówi płacą Ci za zlecenie czyli za to co wykonasz, jak się domyślam za godziny. Nie masz zlecenia czyli godzin to Ci nie płacą. Czyli jeśli jeszcze Twoja umowa nie wygasła pracodawca może powiedzieć że nie ma dla Ciebie pracy.
Wszystko też zależy jak ta umowa jest skonstruowana.
Jako student pracowałem już na kilku różnych umowach na zlecenie i każda w jakimś tam stopniu się różniła od siebie.

Mada_ - Sob Paź 09, 2010 09:59

Nie wiem w jakim stopniu jesteś zaznajomiony z kodeksem pracy, ale tam wyraźnie jest napisane iż żadna umowa o pracę nie może być zastąpiona umową cywilnoprawną czyli umową-zlecenie, a jeśli występuje przy umowie-zleceniu stosunek pracy to jest to zatrudnienie wbrew prawu i o to chce walczyć by sąd uznał tę pracę i przekwalifikował mi umowę na umowę o pracę łącznie z wszystkimi odpowiednimi składkami, 2tygodniowym wypowiedzeniem i całą resztę tego badziewia, które się z tym łączy :) Oczywiście chce się tylko zorientować ponieważ myślę, że gdy takie coś powiem pracodawcy to się na tyle uspokoi, że dojdziemy do rozsądnego wniosku, ale na wszelki wypadek nie zaszkodzi się dowiedzieć co nie co...

Wiem, że okres jaki pracowałam nie jest zabójczo długi i pewnie nie jedna osoba powie, że szkoda fatygi, ale akurat to mi nie przeszkadza. Jak trzeba nieuczciwemu pracodawcy dać nauczkę tak żeby się nauczył jak się ludzi traktuje to to zrobię. Czy przegram czy wygram, mam nadzieje, że osoby zatrudnione po mnie będą miały lepiej...

(Wypłacić wypłacili... na szczęście :) )

bociannielot - Sob Paź 09, 2010 13:25

Mada_ napisał/a:
Wiem, że okres jaki pracowałam nie jest zabójczo długi i pewnie nie jedna osoba powie, że szkoda fatygi

moim zdaniem właśnie fajnie że chcesz walczyć o swoje :ok: jakby nikt nie odpuszczał, to nie było by takiego syfu na rynku pracy :!:

greg-si - Sob Paź 09, 2010 16:21

Nie czytam kodeksu pracy do poduszki więc go nie znam ;)
Jeśli występuje stosunek pracy w umowie którą podpisałaś to zawsze pracodawca może próbować coś inaczej interpretować. Nawet brak jednego z filarów w stosunku pracy może skutkować tym że umowa jest ważna.
Wszystko zależy od tego jak umowa została sporządzona bo pierwszy raz spotykam się by pracodawca był za przeproszeniem taki głupi.
Nawet jak sąd przekwalifikuje tą umowę (jeśli w ogóle jest taka możliwość) to może ukarać w jakiś sposób pracodawcę. Raczej to nie będzie korzyść dla Ciebie bo na pewno tam pracy już nie dostaniesz. Zgodziłaś się na tą umowę podpisując ją więc to też może być różnie interpretowane.
Wydaje mi się że póki ktoś oblatany w temacie nie zobaczy umowy to ciężko będzie cokolwiek doradzić.

Mada_ - Nie Paź 10, 2010 09:25

Heh dlatego z tą umową byłam u radcy prawnego w PIPie ;) Który odradził mi zgłaszanie sprawy do Inspektora Pracy ponieważ już jest za późno(ale to nie jest wykluczone), a już bardziej zgłoszenie się do Sądu Pracy z pozwem i który zasugerował mi, że mam dużą szanse wygrać ;)

Po prostu chcę się dowiedzieć czy ktoś już był na takiej wojnie z pracodawcą w sądzie i jak do tego podejść. Napisać pozew napisałam, ale fajnie byłoby gdyby ktoś zaznajomiony w temacie pomógł jeszcze, a jak nikt się nie znajdzie to sobie poradzę.. chyba ;)

Oczywiście co do tego, że raczej już tam pracy nie dostane to nie muszę dostać... Pracuje tam dużo osób, które są w taki sam sposób wykorzystywane i jest ich kilkadziesiąt więc może dla nich wywalczę lepszą przyszłość ;) Trzeba się czasem wybić z tłumu i coś na głos powiedzieć... :) Bo jeśli wyjdzie jedna sprawa to sprawdzą ich w każdym calu, wszystkie umowy jakie podpisali...

(Ja również nie czytam kodeksu do poduszki :D aż tak świrnięta nie jestem, ale jeśli chodzi o moje prawa i to co mi się należy to parę zdań przeczytałam... :) )

greg-si - Nie Paź 10, 2010 10:37

Pamiętam jak nam na prawie mówili że sporo rzeczy zależy od poprawnej interpretacji danych przepisów. Dlatego ja nie pomogę bo za cienki bolek jestem w tej materii.
Jak już coś zrobisz to daj znać w temacie.

Pozdro i powodzenia

Tomassso - Nie Paź 10, 2010 11:22

Nie rozumiem jednej rzeczy: umowa o prace zawierana jest na określony czas, pracodawca nie przedłużył tej umowy na następny okres, czy też zrezygnował "z Twoich usług" w trakcie jej trwania ? :roll:
Rozumiem walkę o swoje, ale mimo wszystko po takiej "akcji" to ja osobiście do tej pracy wracać już bym nie chciał za żadne pieniądze :roll:

ps. jeśli coś źle interpretuje to sorki, jestem jeszcze z lekka pourodzinowy ;)

maciej - Pon Paź 11, 2010 08:53

Tomassso, jak dla mnie chodzi o coś innego - nie o walkę o przywrócenie do pracy, ale o walkę o uzyskanie należnych świadczeń, których koleżanka została pozbawiona (jak kilkaset tysięcy-klika milionów, w zależności od szacunków, Polaków) przez to, że pracodawca wykorzystał jej niewiedzę i trudności w znalezieniu pracy.

Mada_, mam bardzo małą wiedzę o Kodeksie Pracy, ale ztcp to prawo jest po Twojej stronie i warto powalczyć.

Dla siebie wywalczyć trochę, bo przy krótkim okresie zatrudnienia to nie będą duże kwoty, ale Twój były pracodawca zastanowi się dwa razy, jak następnym razem spróbuje podobnego numeru. :ok:

Gdyby więcej osób tak do tego podchodziło, to takie wykorzystywanie pracowników, przez wykorzystanie ich trudnej sytuacji, miałoby rzadziej miejsce.

Mada_ - Pon Paź 11, 2010 11:04

maciej masz rację z walką o należne świadczenia itd.

Wybiorę się w tym tygodniu do radcy prawnego z tym pozwem i dowiem się coś więcej o jakie kwoty mogę walczyć i jak to zrobić.

Opisałam tę sprawę tutaj bo widziałam wcześniej podobne przypadki opisane na forum... Fajnie, że się ktokolwiek zainteresował i dzięki za dobre słowo :)

greg-si jak się tylko coś dowiem to na pewno dam tutaj znać :)